Łatwiejszy dostęp do win lepszych gatunkowo, ograniczenie produkcji win niskiej jakości oraz nowe czytelne etykiety to podstawowe korzyści dla polskich konsumentów z unijnej reformy rynku wina - uważa zastępca dyrektora generalnego dyrekcji ds. Rolnictwa Komisji Europejskiej Jerzy Plewa.
"Zysk konsumentów będzie taki, że odmiany winorośli najbardziej preferowane będą częściej uprawiane, czyli spotkają się ze wzrostem konkurencyjności produkcji, dlatego nie powinno być wzrostu cen. A wręcz tam gdzie konkurencja będzie rosła jest szansa, że ceny będą niższe" - powiedział Plewa w środę w Warszawie na spotkaniu z dziennikarzami.
Komisja Europejska zaproponowała w środę radykalną reformę rynku wina, wskazując na nadprodukcję tego trunku w UE. Jednym z założeń reformy są premie finansowe dla właścicieli winnic za wycinanie winorośli. KE chce, by w ciągu pięciu lat trwania reformy wykarczowano 200 tys. z 3,6 mln hektarów winorośli w UE.
Polskie winnice zajmują ocenie obszar 266 ha, głównie w regionie Zielonej Góry, w Małopolsce i na Mazowszu.
Plewa zaznaczył, że jeśli chodzi wsparcie plantatorów to, Unia rezygnuje z dopłat do produkcji. "Tego typu wsparcie jest na forum międzynarodowym, m.in. w negocjacjach z WTO, traktowane jako zaburzające konkurencję międzynarodową" - powiedział. Wyjaśnił, że tego typu forma wsparcia nie ma już przyszłości. Dlatego też - jak podkreślił - wsparcie producentów winnic byłoby sprzeczne z ideą UE.
Natomiast - jak powiedział - dla plantatorów ważny jest fakt, że w przyszłości nie będzie restrykcji związanych z doborem asortymentu plantacji. "Tam gdzie będą dobre warunki do uprawy będzie istniała możliwość rozwoju rynku" - dodał.
KE uważa, że Europa produkuje za dużo wina. Prowadzi to do tego, że UE wydaje każdego roku około pół miliarda euro na pozbywanie się nadwyżek wina, na które nie ma zbytu. To ponad jedna trzecia z całej, wynoszącej 1,3 mld euro rocznej puli na unijne wsparcie sektora winnego.
Komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel uważa, że obecnie UE marnuje za dużo pieniędzy na pozbywanie się nadwyżki wina, zamiast zwiększać konkurencyjność i promocję.
W ciągu pięciu ostatnich lat roczna produkcja wina wyniosła średnio 178 mln hektolitrów, z czego 15 mln hl nie znalazło odbiorców. Nadprodukcji towarzyszy spadek konsumpcji win europejskich o 750 tys. hektolitrów rocznie i coraz większa konkurencja win importowanych z Nowego Świata (wzrost importu o 10 proc. rocznie w ciągu ostatnich 10 lat).
KE uważa, że jeśli te tendencje utrzymają się, w latach 2010-11 nadprodukcja wina będzie stanowić 15 proc. produkcji rocznej.
KE przekonuje, że kluczowym punktem reformy jest lepsze wykorzystanie środków budżetowych (1,3 mld euro), które pozostaną na obecnym poziomie. Dużo więcej środków, dotychczas wydawanych na wsparcie produkcji, zostałoby przeznaczone na promocję europejskich win, zwłaszcza na rynkach krajów trzecich.
Jednocześnie KE chce wstrzymać wypłacanie pomocy przeznaczonej na tzw. destylację kryzysową (wino destylowane i sprzedawane tanio producentom napojów spirytusowych) i utrzymywanie prywatnych zapasów. Komisja uważa bowiem, że pomoc ta zachęcała rolników do produkcji nadwyżek wina.
W wyniku reformy, destylacja kryzysowa zostałaby zastąpiona dwoma środkami zarządzania w sytuacjach kryzysowych, finansowanymi ze środków będących do dyspozycji dla poszczególnych krajów. Wprowadzony ma być m.in. zakaz dodawania cukru w celu wzbogacania wina (tzw. szaptalizacja).
Największymi producentem wina w UE są Francja (55 mln hektolitrów), Włochy (51 mln), Hiszpania (42 mln), Niemcy (33 mln), Portugalia (7,2 mln), Węgry (4,5 mln) i Słowenia (1 mln).
6978391
1