Sadownicy z niecierpliwością i także pewnym niepokojem oczekują ruszenia wegetacji po długiej i mroźnej zimie. Wtedy będą mogli oni precyzyjnie oszacować ewentualne uszkodzenia wyrządzone przez tegoroczne mrozy. Aczkolwiek wygląda na to, że sytuacja nie powinna być zła, a na pewno nie aż tak, jak zdarzało się to na przestrzeni ostatnich 2-3 lat. Może to wyglądać oczywiście różnie w różnych regionach uprawy sadów na terenie Polski, a nawet w różnych miejscach na różnych stanowiskach w tej samej miejscowości, a nawet sadzie, to jednak całościowo patrząc na sadownictwo sytuacja ta na dzisiaj nie wygląda najgorzej.
Chociaż pojawiają się już pierwsze sygnały o dosyć mocnym uszkodzeniu pąków wiśni w niektórych sadach (zwłaszcza tych na słabszych stanowiskach, niżej położonych, na lżejszych glebach) na terenie grójecko-wareckiego, a także czereśni, to na pełną ocenę trzeba jeszcze jednak trochę poczekać, bo na dzisiaj w wielu miejscach trudno jest nawet wjechać i wejść do sadu z uwagi na to że gleba jest mokra, a gdzieniegdzie doszło nawet do lokalnych podtopień. Niewykluczone, że gdzieniegdzie mogły również trochę ucierpieć grusze. Prawdopodobnie już za tydzień, sytuacja ta będzie dużo bardziej klarowna, a ocena ewentualnych strat pełniejsza i bardziej wiarygodna. Na razie wygląda na to, że na terenie kujawsko-pomorskiego i sandomierskiego większych problemów z uszkodzeniami mrozowymi raczej być nie powinno. Nie jest wykluczone, że praktycznie na terenie całego kraju – nie zależnie od lokalizacji i stanowiska – mniej lub bardziej poważnie mogły ucierpieć uprawy brzoskwiń i moreli.
Niezależnie od sytuacji, po tak długie i mroźnej zimie, warto pomyśleć o tym, jak dobrze wystartować uprawy sadownicze na początku sezonu wegetacyjnego, jak je wzmocnić, dokarmić i jak pomóc roślinom zregenerować ewentualne uszkodzenia, oczywiście te, które zregenerować się da. No bo oczywiście jeżeli wszystkie pąki obumarły w całości, albo doszło do całkowitego uszkodzenia wiązek przewodzących, to oczywiście takim roślinom pomóc się już nie da. Ale z takimi sytuacjami w zasadzie mamy do czynienia niezwykle rzadko, w ekstremalnych tylko warunkach, w nielicznych sytuacjach.
Dlatego na wiosnę, na dobry początek (na start) w uprawach jabłoni zalecamy zastosowanie nawozu Fertileader Leos – w fazie mysiego ucha i zielonego pąka, w dawce 3 l/ha. Jeśli chodzi o uprawy gruszy i drzew pestkowych (wiśnia, czereśnia), to produkt ten, w tej samej dawce należy zastosować w fazie pękania pąków. Fertileader Leos to nawóz dolistny z biostymulacją, zawierający w swoim składzie kompleks aktywny Seactiv oraz związki biologicznie aktywne z alg oceanicznych (glicyna-betaina, isopentyl-adeniny, aminokwasy), a także dwa mikroelementy: bor i cynk.
Jak działa biostymulacja… Glicyna-betaina w roślinie wykazuje silne działanie antystresowe, powoduje wzrost aktywności fotosyntezy, poprawia wzrostu systemu korzeniowego przez efekt podobny do działania cytokinin. IPA przyśpiesza i poprawia pobieranie składników pokarmowych przez rośliny oraz transport składników pokarmowych i asymilatów w roślinie. Aminokwasy to z kolei najbardziej efektywne i najszybsze nośniki składników pokarmowych (zwłaszcza mikroelementów) w odżywianiu dolistnym roślin – wg badań już po 6 godzinach roślina może z nich korzystać.
Na początku wegetacji, chodzi nam przede wszystkim o wzmocnienie odporności roślin na stresy (termiczne i wodne), o regenerację ewentualnych uszkodzeń mrozowych. Ponadto zależy nam na dobrym odżywieniu pąków po zimie – m.in. poprzez zapewnienie jak najlepszej kondycji pierwszym liściom (tzw. przylistkom), które będą miały wpływ na stan odżywienia ciągle formujących się jeszcze pąków kwiatowych.
Ponieważ u jabłoni w okresie tym rozwijają się przede wszystkim pąki kwiatowe, to właśnie ich rozwój będzie najbardziej stymulowany przez podanie naszego produktu. Wiadomo, że brak przylistków, ich słabe wykształcenie, powoduje znaczne pogorszenie zaopatrzenia młodych zawiązków w wapń, co może dalej skutkować (zwłaszcza jeżeli deficyt ten nie zostanie zniwelowany w terminie późniejszym) np. gorszym owocowaniem, słabszymi owocami, albo zwiększonym występowaniem chorób fizjologicznych, np. gorzkiej plamistości podskórnej.
Dlaczego tak się dzieje… Wapń wchodzi m.in. w skład ścian komórkowych i ma wpływ na ich przepuszczalność. Odgrywa podstawową rolę w stabilizowaniu pektyn tworzących blaszkę środkową ściany komórkowej, która jest elementem spajającym poszczególne komórki ze sobą. Ściany komórkowe tworzą układ szkieletowy nadający roślinom odpowiednią wytrzymałość. A więc przy braku wapnia, trudno jest wyprodukować dorodne owoce wysokiej jakości na odpowiednim poziomie plonowania.
Tak więc podanie roślinom kompleksu biostymulującego, boru i cynku na samym początku wegetacji (na starcie), nie tylko pomoże im łatwiej poradzić sobie ze stresem w tym trudnym dla roślin momencie, ale ułatwi im także regenerację uszkodzeń, poprawi odżywienie i jakość pąków przed kwitnieniem.
Oczywiście jeśli zimą doszło do przemarznięć i przemrożeń, to koniecznie powinniśmy dostarczyć też roślinom potas w celu zbudowania tzw. pompy wodnej. W tym celu warto jest zastosować wczesną wiosną 1% roztwór saletry potasowej, ale ostrożnie – ponieważ może on spowodować poparzenie roślin.
8880820
1