Jeszcze trzy lata temu za kilogram porzeczek skupy płaciły w granicach 4 zł, rok później już ok. 3, a ostatniego lata 2,2 zł. Plantatorzy nawet w najgorszych snach nie przypuszczali, że w tym roku będzie się im proponować po 30 groszy.
W punktach skupu owoców, zgodnie twierdzą, że takiego roku jeszcze nie było - Za czarną porzeczkę płacimy 0,30 groszy, za czerwoną 1,2 zł. Ludzie odchodzą wściekli, a najgorsze jest to, że cena wciąż spada - mówi Piotr Szkałuba, właściciel punktu skupu owoców na Malewszczyźnie.
"To rozbój w biały dzień. Nie da się zarobić nawet na chleb" - skarży się Stanisław Tokarski, sołtys Majdanu Krynickiego. "Dawniej porzeczkowe plantacje były w co drugim gospodarstwie. W tym roku pozostały nieliczne. - Ludzie powyrywali krzaki z korzeniami a pola zaorali. Bo co mieli zrobić? Ani to zrywać ani sprzedawać" - dodaje Tokarski.
Sytuacja Tadeusza Mulawy z Tarnogrodu jest nieco lepsza. Porzeczki ze swojej 3-hektarowej plantacji 40-letni rolnik sprzedaje po 60 groszy za kilogram. Wszedł w układ z sąsiadem, który zbiory zakontraktował, a zabrakło mu owoców do wywiązania się z umowy z przetwórnią w Leżajsku na Podkarpaciu. Ale o zarobku nie ma mowy. "Zbieramy owoce, żeby chociaż w części zwróciło się to, co trzeba było wydać np. na opryski. Gdyby się chciało zarobić, to skup musiałby dawać co najmniej 1,2 zł za kilogram" - mówi Tadeusz Mulawa.
Podobnie jest też z wiśniami. Ceny w skupie są tak niskie, że zbiór się nie opłaca, bo za kilogram skupy płacą 70 groszy, podczas gdy w latach ubiegłych plantatorzy otrzymywali do 2 zł. Skąd taki spadek cen? Specjaliści z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie twierdzą, że kryzysu można było się spodziewać. "W ubiegłym roku przetwórnie kupiły ogromne ilości owoców, rynek się nasycił i jeszcze zostały nadwyżki" - mówi Teresa Sarzyńska z ODR.
Rolnicy próbują się jakoś ratować i szukają odbiorców na własną rękę.
Najczęściej sprzedają owoce na giełdzie lub dostarczają bezpośrednio do sklepów.
Pan Józef z Zamościa swoje porzeczki sprzedawał po złotówce na ryneczku przy
ulicy Bema. "Gdybym miał je oddać do skupu, to wolałbym zostawić na krzaku
albo rozdać za darmo" - mówi pan Józef.