Danią wstrząsnęła znowu malinowa afera. Tym razem przyczyną zatruć są maliny pochodzące z Serbii. Zachorowało 12 osób, pracowników jednego z duńskich przedsiębiorstw po zjedzeniu ciasta z malinami w firmowej stołówce. Objawy wskazują na tzw. Chorobę Roskilde. Nazwa pochodzi od duńskiego miasta Roskilde i sięga początku lat 1930-tych, kiedy po pierwszych przypadkach zachorowań odnotowanych na wyspie Anholt, choroba rozlała się na kraj przybierając formę epidemii i w 1935 roku dotarła do Roskilde. To ostry nieżyt żołądka i jelit objawiający się nudnościami, wymiotami, biegunką i gorączką. Jak podejrzewają duńskie służby sanitarne serbskie maliny skażone są norowirusem wywołującym Chorobę Roskilde. Należy zaznaczyć, że na żółtej naklejce umieszczonej na 2,5 kilogramowych opakowaniach z malinami importer napisał: „Kraj pochodzenia: Serbia. Maliny nie płukane i nie poddawane obróbce termicznej. Przed spożyciem należy poddać owoce jednominutowej obróbce cieplnej w temp. 1000 C.” Jak informuje duński Urząd ds. Żywności personel stołówki nie zastosował się do zaleceń importera!!!
Maliny zostały sprowadzone do Danii przez firmę Ardo A/S, skąd przez 50 hurtowni i firm cateringowych rozprowadzone do restauracji, dużych kuchni, firmowych stołówek etc.. Nie były sprzedawane w handlu detalicznym. Po ujawnieniu pierwszych przypadków zachorowań dwie największe hurtownie nawiązały natychmiast kontakt z 415 odbiorcami owoców i poprosiły o odesłanie całej partii z powrotem do hurtowni.
Importer Ardo A/S z Nyborg to ta sama firma, która sprowadzała polskie maliny, będące przyczyną ubiegłorocznej „malinowej afery” w Danii. Wówczas po zjedzeniu deseru (suflet serowy z malinami) zachorowało w Danii 1100 osób, a 5 starszych pensjonariuszy domu opieki społecznej zmarło. Przyczyną był niebezpieczny norowirus. Duński Urząd ds. Żywności nie zareagował wówczas w czas i nie powstrzymał dystrybucji malin w kraju. Aż trzy miesiące potrzebowały władze, aby wstrzymać sprzedaż skażonych malin. Stąd tak wysoki wskaźnik zachorowań. Na krótko zachwiał się nawet stołek Larsa Barfoeda, Ministra ds. Rodziny i Konsumentów, któremu podlega Urząd ds. Żywności krytykowanego za niedostateczną informację i nieskuteczne działanie podległych mu instytucji. W 2005 roku sprowadzono z Polski do Danii około 1,5 tony zakażonych malin, twierdziły władze inspektoratu sanitarnego. Pierwsze sygnały o szkodliwości malin z Polski pojawiły się w Danii połowie maja 2005 roku. 3 czerwca inspektorat w Kopenhadze poinformował o tym Komisję Europejską, która uruchomiła procedurę alarmową. Ostatnie partie żywności z zatrutymi malinami wycofano z duńskiego rynku dopiero w sierpniu 2005 roku.
W przypadku serbskich malin Duńczycy zareagowali błyskawicznie. Wszyscy odbiorcy owoców zostali natychmiast poinformowali o istniejącym niebezpieczeństwie. W całym kraju maliny zostały usunięte z rynku. Urząd ds. Żywności zastosował procedurę alarmową i wysłał tzw. rapid alert do Unii Europejskiej, celem ostrzeżenia innych krajów unijnych o podejrzanych malinach. W ten sposób informacja trafiła do Systemu Szybkiego Ostrzegania (RASFF UE) o niebezpiecznych produktach żywnościowych.
Po feralnej „malinowej aferze” w Danii, przedstawiciele organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Polsce pobrali 3 próbki różnych partii malin pochodzących ze zbiorów w sezonie letnim 2004 oraz 21 próbek malin zebranych w 2005 roku od dwóch plantatorów, których maliny zostały zakwestionowane przez duńskie władze sanitarne. Pobrane próbki malin zostały przesłane do niezależnego laboratorium Central Science Laboratory w Yorku w Wielkiej Brytanii. Wyniki analiz pobranych próbek nie wykazały obecności norowirusów!!!!. Ale przedłożone rezultaty badań angielskiego laboratorium Duńczycy przyjmują z dużą dozą sceptycyzmu i utrzymują, że mają niezbite dowody na obecność norovirusa w polskich malinach. To wyniki analiz próbek pobranych z wcześniej nie otwieranych opakowań zawierających importowane z Polski maliny przeprowadzone przez Państwowy Instytut Serologiczny (Statens Serum Institut) w Danii, które
wykazały obecność niebezpiecznego wirusa, co było bezpośrednią przyczyną zachorowań i zgonów w Danii. Odrzucają również argumenty, że do skażenia mogłoby dojść poza granicami Polski.
Główny Inspektor Sanitarny w Polsce wprowadził również szereg działań profilaktycznych, dotyczących nadzorowania produkcji żywności pochodzenia roślinnego oraz jej obrotu. Dotyczą one zwiększonego nadzoru nad stosowaniem zasad higieny przez przedsiębiorców (jakości wody używanej do uprawy i mycia owoców oraz stosowanie odpowiednich metod nawożenia.), w tym także przestrzegania zasad Dobrej Praktyki Higienicznej (Good Higienic Practice, GHP), Produkcyjnej (Good Manufacturing Practice, GMP) i Rolniczej (Good Agriculture Practice, GAP) na etapie produkcji pierwotnej. Ponadto, jak informuje Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Trybusz wszyscy polscy przedsiębiorcy zobowiązani są do przestrzegania obowiązku identyfikalności (traceability) produktów i surowców na każdym etapie produkcji (zasada „krok w przód i krok w tył”), zgodnie z przepisami rozporządzenia 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 28 stycznia 2002 roku „ustanawiającego ogólne zasady i wymagania prawa żywnościowego, powołującego Europejski Urząd ds. bezpieczeństwa żywności oraz ustanawiającego procedury w zakresie bezpieczeństwa żywności.” Są to działania podjęte zgodnie z zasadą ostrożności w celu wyeliminowania potencjalnych zagrożeń i nieprawidłowości w stosowaniu zasad higieny na wszystkich etapach produkcji żywności zgodnie z koncepcją produkcji „od pola do stołu” oraz podniesienia wiedzy i świadomości producentów na etapie produkcji pierwotnej, informuje Andrzej Trybusz. Działania niezbędne, aby Polska mogła zaistnieć jako wiarygodny eksporter na europejskich i światowych rynkach.