Boja się zapewne wszyscy uczestnicy zbożowego rynku – jak świadczą wypowiedzi pełne obaw. Przede wszystkim rolnicy, których od przybytku, czyli obfitych jak się prognozuje zbiorów rozboli chyba głowa.
Obawy są też udziałem podmiotów skupujących, które wciąż nie są pewne zachowań rynku podczas "pierwszego takiego skupu”. A w ślad za obawami handlowców idą lęki przetwórców: czy uda się zgromadzić po żniwach wystarczającą ilość ziarna dobrej jakości? Jedynie resort rolnictwa nie musi łamać sobie głowy zbliżającymi się żniwami: począwszy od tego roku do żniwnych obowiązków rządu należy jedynie organizacja centrów interwencyjnych i podjęcie interwencyjnego skupu, jako ratunku dla tych producentów zbóż, którym nie uda się sprzedać ziarna w ramach wolnego rynku.
Miało być lepiej, sprawniej i sprawiedliwej – wszak w skupie z dopłatami Agencji Rynku Rolnego, tak sobie cenionym przez producentów zbóż, brało udział jedynie ok. 50 tys. rolników, uprawiających zboża konsumpcyjne. Teraz centra interwencyjne dostępne będą dla wszystkich producentów, którzy przywiozą do nich ziarno, o ile spełnia ono minimalne wymagania jakościowe oraz sprzedawane będzie w ilości nie mniejszej niż 80 ton. O tym, że do 1 listopada obrót zbożem odbywać się będzie w ramach wolnego rynku wiadome było od dawna. Podmioty skupujące i przetwórcze, którym zaopatrzenie w ziarno dotąd często „załatwiał” skup z dopłatami, teraz uczulono, by odpowiednio wcześniej zawierały umowy na dostawę zbóż, starannie kalkulowały ceny zakupu, sprawnie organizowały skup. Rolników zaś – by zawierali umowy kontraktacyjne, obserwowali rynek i uczyli się, w jaki sposób stać się jego pełnoprawnymi uczestnikami.