Na "debacie cukrowej" nie pojawili się przedstawiciele skarbu państwa, nie było też prezesa Polskiego Cukru, przyjechał tylko jeden z jego dyrektorów. Ale i on nie dał odpowiedzi, czy cukrownia będzie zlikwidowana.
Organizatorzy poniedziałkowej debaty o sytuacji w polskim cukrownictwie - Mazowiecka Izba Rolnicza i Starostwo Powiatowe w Sokołowie - zaprosili do udziału w niej przedstawicieli ministerstw: skarbu, gospodarki i rolnictwa, szefa koncernu Polski Cukier, parlamentarzystów i samorządowców, działające w sokołowskim zakładzie związki zawodowe oraz kilkudziesięciu plantatorów. Liczyli, że spotkanie pozwoli ustalić, jakie są plany Krajowej Spółki Cukrowej. Trwająca blisko cztery godziny dyskusja ograniczyła się jednak głównie do zgodnych deklaracji, że sokołowska cukrownia musi nadal istnieć.
Kłopoty z frekwencją
Na spotkanie najliczniej stawili się parlamentarzyści. Przyjechali senatorowie: Krzysztof Borkowski, Sławomir Izdebski i Andrzej Anulewicz. Sejm reprezentowali: Stanisława Prządka, Marek Sawicki i Gabriel Janowski. Oprócz nich przybyło duże grono przedstawicieli samorządów różnych szczebli, głównie ze wschodniej części Mazowsza.
Z powodów rodzinnych nie było na spotkaniu dyrektor oddziału Sokołów KSC Haliny Żebrowskiej. Nie pojawił się również przedstawiciel Ministerstwa Skarbu Państwa - udziałowca Polskiego Cukru. Największym nieobecnym był jednak Krzysztof Kowa, prezes zarządu Krajowej Spółki Cukrowej. Od 30 września sokołowska cukrownia jest oddziałem holdingu, który skupia łącznie 27 zakładów i ma swoją siedzibę w Toruniu. Tam obecnie zapadają decyzje, dotyczące losów wszystkich zakładów. Prezesa zastępował Grzegorz Kowalski, dyrektor Departamentu Techniczno-Produkcyjnego Spółki.
Co dalej?
W ubiegłym roku warszawska grupa konsultingowa, na zlecenie ministerstwa skarbu opracowała plan restrukturyzacji całego koncernu. W myśl jego założeń w najbliższych latach z mapy zniknąć ma 11 zakładów, w styczniu 2005 roku także i sokołowska cukrownia. Buraki od okolicznych plantatorów trafiałyby wtedy do fabryki w Łapach.
Pytany o losy zakładu w Sokołowie Kowalski twierdził, że rada nadzorcza KSC nie podjęła decyzji co do o przyszłości zakładu. W trakcie spotkania okazało się, że sprawą sokołowskiej cukrowni władze spółki mają się zająć jeszcze w tym tygodniu. - Wydarzyć może się wszystko - mówił dyrektor.
Na spotkaniu ustalono, że parlamentarzyści, wspierający utrzymanie produkcji w sokołowskim zakładzie najszybciej jak to możliwe spotkają się z przedstawicielem ministerstwa skarbu. To właśnie ministerstwo, jako właściciel KSC, a nie rada nadzorcza spółki ostatecznie zdecyduje o losach naszego zakładu. Odnosząc się do restrukturyzacyjnych planów dyrektor Kowalski twierdził, że na opłacalność produkcji ogromny wpływ ma to, jak długo trwa produkcja.
- Kampania w cukrowni Sokołów trwała 47 dni, żeby wykazać zysk zakład powinien pracowac przynajmniej 85 dni - mówił. - Takie podejście na pewno nie jest dobre - ripostował Marian Laskowiecki, szef NSZZ Solidarność z cukrowni. - Produkcję rozpocząć można najwcześniej pod koniec września, trwałaby do grudnia. Trudno liczyć, że nie będzie mrozów. Przerabianie zamarzniętych buraków na pewno nie będzie ekonomiczne.
Restrukturyzacja po polsku
- Co bierze się pod uwagę, decydując o zamykaniu cukrowni? Względy ekonomiczne, polityczne, czy jeszcze inne? - pytał Seweryn Mroczek, szef związków zawodowych Cukrowni Sokołów. - Spośród 22 cukrowni funkcjonujących w KSC, zakład w Sokołowie jest jednym z trzech, które za rok obrachunkowy 2002/2003 osiągnęły zysk. Pozostałe zanotowały straty. Poza tym cukier u nas produkowany jest jakościowo jednym z lepszych.
Gorzkich słów nie szczędził też Marian Laskowiecki: - Oczekujemy pomocy parlamentarzystów. W czerwcu wybory do parlamentu europejskiego. Do tego czasu może i będą nas wspierać. Pamiętajcie, że my tu, na tej ścianie wschodniej, bez tego wsparcia nie wytrzymamy ekspansji zachodnich koncernów. W podobnym tonie wypowiadał się również poseł Gabriel Janowski.
- Za każdym razem, kiedy się spotykamy, rozmawiamy tylko i wyłącznie o skutkach tego, co się stało, nie mówimy o przyczynach - podkreślił poseł Sławomir Izdebski. - Krajową Spółkę Cukrową utworzono zbyt późno i to z najsłabszych zakładów. Cukrownie, które znalazły się w rękach koncernów zachodnich, zwolniono jeszcze na cztery lata z podatku. Dzisiaj, mając najgorsze zakłady, próbujemy być konkurencyjni. Restrukturyzacja w polskim wydaniu to nie modernizacja, to po prostu likwidacja.
Obronimy cukrownię!
Zdaniem senatora Krzysztofa Borkowskiego, dyskusja o przyszłości zakładu, kiedy nieobecny jest jego właściciel, nie ma sensu. - Poprzednie debaty odbywały się w gronie wszystkich zainteresowanych. Sądziłem, że dogadaliśmy się i do likwidacji cukrowni nie dojdzie. Jest pewne, że ta cukrownia zostaje i tylko w takim kierunku możemy iść. Nie ma mowy o likwidacji i my, parlamentarzyści, będziemy tego zakładu bronić. Zwracam się tu do kierujących koncernem Polski Cukier: panowie, tej cukrowni nie zamkniecie. Niepojęte jest dla mnie to, co robią władze KSC. Minister skarbu w ubiegłym roku obiecał, że cukrownia w Sokołowie będzie istniała, tym bardziej, że ma dobre wyniki ekonomiczne. Dzisiaj możemy tylko myśleć o tym, jak kierować cukrownią, żeby miała jak najniższe koszty i jak najlepsze wyniki.
Polityka górą
- Panie dyrektorze, nie może pan mówić, że nie ma decyzji, że wszystko jeszcze jest otwarte - mówił z kolei poseł Marek Sawicki. - Od roku ciągle słyszymy, że losy Sokołowa są przesądzone. Jeśli ktoś przed laty podjął decyzję polityczną o wybudowaniu cukrowni Łapy na terenie, gdzie nie ma tradycji uprawiania buraków i nie ma surowca, to nie rozumiem dlaczego dziś znów ktoś podjął decyzję na korzyść Łap, a nie Sokołowa. Cały południowy obszar plantacyjny Łap to był dawniej obszar należący do naszego zakładu. Kiedy najpierw ogranicza się sokołowskiej cukrowni limit produkcyjny, zabiera całe obszary plantacyjne i ogranicza dowóz buraków z innych części kraju, to nie można później mówić, że cukrownia w Łapach jest w lepszej sytuacji.
Czynniki ekonomiczne przemawiają za zakładem. - Jeśli nie weźmie się tego pod uwagę - kontynuował Sawicki - tylko znowu ktoś politycznie zdecyduje o tym, że ważniejsze jest województwo podlaskie, bo stamtąd pochodzi minister Cimoszewicz, a nie z Sokołów, bo wicepremier Oleksy nie jest stąd, to tego błędu nie będzie się już dało naprawić. Kolejnej debaty nie ma sensu toczyć bez ministrów, bo to oni podejmą ostateczne decyzje, dotyczące cukrowni.
Spotkanie zakończyło się podpisaniem przez wszystkich jego uczestników deklaracji. Sygnatariusze postulują utrzymanie produkcji w Sokołowie. Pismo trafi do władz Krajowej Spółki Cukrowej i ministerstw zaangażowanych w proces restrukturyzacji branży cukrowniczej w Polsce. Parlamentarzyści zapowiedzieli również, że w najbliższym czasie będą rozmawiać na temat sokołowskiej cukrowni z wiceministrem skarbu państwa Józefem Woźniakowskim, który pilotuje sprawy zmian organizacyjnych w Krajowej Spółce Cukrowej.