Sadownicy nie dość, że mają problemy ze zbyciem swoich tegorocznych produktów, to na dodatek nie mają żadnej pewności, że za rok uda im się w ogóle sprzedać niektóre gatunki owoców. Moda w tej branży owocowej zmienia się bowiem wyjątkowo szybko, a właściciele setek drzewek i krzewów nie są w stanie co roku przerzucać się na nową produkcję.
Gdy kilka lat temu wybuchł prawdziwy boom na czarne porzeczki, wszyscy moi znajomi wykarczowali czerwone i białe i nasadzili dziesiątki krzaków z czarnymi owocami - mówi sadownik Sylwester Mazan z Sandomierza. - Na skupie za pierwszy gatunek dostawaliśmy wówczas w najlepszych dniach nawet 4-5 zł. Teraz, gdy produkcja porzeczki wzrosła w regionie kilkakrotnie w porównaniu do tamtego okresu, ceny owoców spadły, a znani polscy producenci soków i przetworów mają pełne magazyny tuż po rozpoczęciu sezonu.
Sadownicy skarżą się, że producenci soków mogliby przyjąć dużo więcej owoców, szczególnie, że jak mówią, zakup soku z aroni lub czarnej porzeczki w zimie, graniczy niemalże z cudem. - W sklepach nie ma już zimą soków z tych owoców, a przecież w mroźne dni dużo zdrowiej jest się napić właśnie takiego soku zamiast z pomarańczy, którym jak wiadomo przeziębienia się nie wyleczy - dodaje Sylwester Mazan.
W znajdujących się w najbliższym sąsiedztwie Sandomierza skupów za czarną
porzeczkę płaci się w tym roku zaledwie 1,5 zł, a bywa i tak, że przyjmowanie
towaru jest całkowicie wstrzymane. Bez kolejki i to nawet z najmniejszą ilością
przyjmowani są natomiast producenci czerwonych. - Mam zaledwie cztery krzaki,
których nie zdecydowałam się wyrwać - mówi Magdalena, sadowniczka ze Złotej
i dzięki nim zrobię w tym roku najlepszy interes. Cena kilograma waha się między
4, a 4,5 zł. Zrywania było niewiele, a zysk będzie duży. Gdybym tak miała
kilkadziesiąt krzaków, wykończyłam dzięki nim w tym roku dom. Nie tylko ja
żałuję, że nie mam więcej czerwonych, kto to jednak mógł przewidzieć. To samo
było kilka lat temu z aroniami i agrestem, na których teraz także nie da się już
wiele zarobić.
Pewniakiem, który zawsze "zejdzie" i to w niezłej cenie są
natomiast morele. Owoce, które wypromowali kilka lat temu producenci soków i
jogurtów nigdzie się tak w kraju nie udają jak na sandomierszczyźnie.
Specyficzny klimat powstający dzięki górkowatemu ukształtowaniu terenu wyjątkowo
sprzyja tym owocom i od lat ratuje domowe budżety sadowników.