Polska próbowała w ostatniej chwili zablokować unijną reformę cukru. Na nic jednak zdał się apel polskiego ministra rolnictwa.
Przedstawiciel naszego rządu przekonywał, że niższe ceny słodkiego surowca zagrażają żywotnym interesom naszego kraju. Krzysztof Jurgiel sięgnął po najcięższą broń, stosowaną w Unii niezwykle rzadko. Poprosił o wstrzymanie reformy, odwołując się do tzw. kompromisu luksemburskiego. Istniejący formalnie od 1966 roku zapis przewiduje, że państwo członkowskie może poprosić o wstrzymanie się z większościowym głosowaniem jeśli zagrożony jest jego żywotny interes.
Dziennikarze nie poznali argumentów polskiego rządu, bo minister z prasą nie chciał się spotkać. Rano natomiast list z jego postulatami otrzymał austriacki minister rolnictwa Josef Proell. Potem Jurgiel spotkał się jeszcze z Austriakiem i unijną komisarz Mariaann Fischer-Boel. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, poprosił o dodatkowe 50 mln euro dla polskich cukrowników.
Postulat został odrzucony, bo - jak argumentował prowadzący obrady austriacki minister - wszystkie szczegóły nowej organizacji rynku cukru zostały uzgodnione w listopadzie. Wczorajsze posiedzenie rady rolnej w Brukseli było już tylko formalnością, która miała przypieczętować porozumienie z listopada. Jak mówią nieoficjalnie dyplomaci, polski list wywołał "niedowierzanie".
Minister Jurgiel po rozmowie z Proellem i Ficher-Boel już do swojego listu w czasie spotkania wszystkich ministrów nie nawiązał i nowe zasady finansowania produkcji cukru zostały formalnie potwierdzone. Przeciw zagłosowały Polska, Łotwa i Grecja, ale to nie wystarczyło do zablokowania decyzji.