Na rynku brakuje żyta. I paszowego i konsumpcyjnego. Ale nie na tyle, by ceny poszły szybko w górę. Być może dlatego, że rynek wewnętrzny właściwie zakupów nie robi, a transakcje lokalnie zawierają pośrednicy handlujący z naszymi sąsiadami. Rolnicy z zachodniej granicy sprzedają żyto po 300 złotych za tonę do Niemiec, bo tamtejszy towar jest dużo droższy niż nasz i zakupy w Polsce po prostu się opłacają.
Opłacałyby się też Litwinom, którzy w tym roku mają wyjątkowo mało żyta u siebie i próbują je kupić na polskim rynku. Kupiliby żyto z zachodnich województw, gdzie cena jest atrakcyjna, ale rolnikom wozić się go nie opłaca. Litwini szukają więc na Podlasiu. Jednak tu żyto konsumpcyjne w tym roku było tak złej jakości, że całość sprzedano jako paszowe.
Takiego kontrahenci nie chcą, bo szukają zboża głównie dla piekarni i cukierni. Na giełdach towarowych transakcji jak na lekarstwo. Rolnicy wciąż czekają na wyższe ceny, ale tych jak na razie nie widać. Handel powinien ruszyć pod koniec września, gdy na rynku będzie już całość tegorocznych zbóż, a zakłady zaczną poszukiwać większych partii towaru.