Uprawa organizmów genetycznie zmodyfikowanych od lat wzbudza wiele emocji. Stanowisko rządu w tej sprawie jest jednoznaczne: nie chcemy takich roślin w Polsce. Problem w tym, że na to nie zezwalają unijne przepisy.
W zeszłym tygodniu potwierdził to Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS), który orzekł, że władze Austrii nie mają prawa tworzenie „Stref wolnych od GMO”. Unijny trybunał potwierdził to, o czym od dawna mówiła też Komisja Europejska. Rolnicy powinni mieć prawo wyboru między uprawami konwencjonalnymi, ekologicznymi lub genetycznie zmodyfikowanymi. Jeżeli polskie władze podtrzymają swoje stanowisko, także nam grozi proces i kary finansowe.
Jest to tym bardziej prawdopodobne, że złożenie skargi na rząd zapowiadają przedsiębiorcy z branży paszowej. Protestują oni przeciwko planom wprowadzenia od przyszłego roku zakazu importu transgenicznej soi. Ich zdaniem doprowadzi to do załamania rynku. Zastąpienie soi innymi naturalnymi paszami jest trudne oraz kosztowne. W efekcie wzrosną koszty produkcji mięsa. Za nałożone przez ETS kary raz droższe mięso w sklepach zapłacą konsumenci.