Zakłady mięsne w całym kraju zaczynają liczyć straty, jakie przyniesie im wprowadzony od 1 listopada zakaz stosowania mączek mięsno-kostnych jako pasz. Zdaniem przedstawicieli branży bez pomocy finansowej rządu wielu firmom grozi bankructwo.
Zakłady drobiarskie w podwarszawskim Karczewie rocznie produkują 9 tys. ton
odpadów, które muszą być niszczone. Do niedawna za odebranie surowca, z którego
potem produkowano mączki mięsno-kostne firmy utylizacyjne płaciły zakładom
drobiarskim 30 zł za tonę.
Ale od pierwszego listopada
sytuacja może pogorszy. To drobiarze będą zmuszeni płacić zakładom utylizacyjnym
za odbiór odpadów poubojowych. I to sporo, gdyż za tonę nawet 400 zł. Zakłady
drobiarskie w Karczewie już teraz szacują, że zakaz stosowania mączek
mięsno-kostnych jako pasz, może je rocznie kosztować 3,5 mln
zł.
Koszty pozbywania się mączek powstałych z odpadów
poubojowych szacuje się na 340 mln zł. Jeżeli zakłady mięsne przeniosą te koszty
na konsumentów to mięso może podrożeć nawet o 10%. Jednak na rynku pojawiły się
już firmy, który proponują zakładom mięsnym prosty sposób wybrnięcia z
kłopotów.
W tym urządzeniu powstałe w procesie uboju odpady
można spalać. Dzięki temu zakład mięsny nie tylko nie musi płacić za odbiór
odpadów poubojowych, ale jeszcze może na nich zarobić. Efektem procesu spalania
jest, bowiem kompost, który może być używany zarówno do celów ogrodniczych jak i
energetycznych. Firma zamienia koszty na zysk. Zamiast płacić za utylizację,
zamiast wydawać pieniądze - tworzy produkt, który jest
wartościowy.
Za tonę takiego komposty można na rynku uzyskać
nawet 100 zł. Jedyny problem, jaki stoi na drodze do wprowadzenia tych urządzeń
na szerszą skalę to brak odpowiednich przepisów prawnych. Jednak resort
rolnictwa zapewnia, że odpowiednie rozporządzenia zostaną wydane w najbliższych
tygodniach.