– Śruty - jeden z głównych składników pasz dla świń i drobiu - drożeją jak szalone. W ciągu tygodnia ceny poszły w górę o 40 procent. Wszystko przez jednego, upartego ministra – pisze "Gazeta Wyborcza".
Jak informuje dziennik, śrut, które powstają przy tłoczeniu ziaren soi lub słonecznika, zaczyna w kraju brakować, ponieważ stanął import. Minister środowiska uznał je bowiem za odpad produkcyjny i wpisał na czarną listę, co oznacza ogromne obostrzenia przy sprowadzaniu ich do kraju. Trzeba na przykład mieć specjalną zgodę, by towar wwieźć do Polski - pisze "Gazeta".
– Nigdzie na świecie nie ma tak idiotycznych przepisów jak u nas – skarży się jeden z importerów. Minister twierdzi, że takie przepisy wymusza prawo unijne. – Resort jednak sam przyznaje, że w Unii istnieją dwie listy odpadów: czarna i zielona, na której są odpady traktowane jako pasze – czytamy w artykule "Śrutą w płot".
Rzecznik resortu winę zrzuca na importerów, którzy na czas nie wystąpili o zgodę na import. Innego zdania jest jednak minister rolnictwa Wojciech Olejniczak, który - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - bombarduje swego kolegę z rządu pismami z prośbą o przyznanie się do błędu i skreślenie śruty z listy odpadów.