"Jedynie małe i średnie, sprawdzone i przetestowane, zrównoważone i przyjazne środowisku gospodarstwa rodzinne mogą zapewnić przyszłość ludzkości. Polska jest wiodącym przedstawicielem tego modelu rolnictwa w Europie - ale wydaje się, że ma zamiar zmarnować ten skarb" - uważa Sir Julian Rose - prezes Międzynarodowej koalicji dla Ochrony polskiej Wsi - ICPPC.
Opinie tę podzielają nie tylko działacze Koalicji "Polski wolnej od GMO", działającej niewiele ponad rok, ale w skład której wchodzi już ponad 350 organizacji, stowarzyszeń i specjalistów. Przyłączają się do nich także przedstawiciele nauki. Dr hab. Ewa Rembiałkowska, prof. SGGW, kierowniczka Zakładu Żywności Ekologicznej na Wydziale Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji podkreśla, że wiele badań i obserwacji wskazuje na poważne zagrożenie ze strony GMO dla rolnictwa tradycyjnego i ekologicznego a właśnie te dwa działy rolnictwa są naszą kartą atutową w Europie. Dlatego wzorem innych, mądrych krajów unijnych - zdaniem prof. Rembiałkowskiej - powinniśmy w Polsce wprowadzić natychmiastowy zakaz uprawy kukurydzy Mon810. Tylko w ten sposób możemy uratować wysokie walory polskich obszarów wiejskich i produkowanej tam żywności.
Dlaczego podnoszone jest wielkie larum? Ponieważ, zdaniem działaczy ekologicznych, złożona przez polski rząd na forum Komisji Europejskiej propozycja ustawy "Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych" świadczy o wycofaniu się z wcześniejszych ustaleń, według których nasz kraj miał pozostać obszarem wolnym od GMO. Okazuje się bowiem, iż według postanowień ustawy procedura tworzenia stref wolnych od GMO jest niejasna, zbyt skomplikowana i kosztowna.
Dopuszcza możliwość tylko wybiórczego tworzenia stref wolnych od GMO przez rolników w sytuacji, gdy deklaracje sejmików wojewódzkich wnoszą o tworzenie stref na obszarach całych województw. W latach 2004-2006 wszystkie sejmiki wyraziły swój mocny sprzeciw przeciwko GMO w uchwałach i rezolucjach opowiadając się za przekształceniem wszystkich województw (czyli całej Polski) w strefy wolne od GMO.
W Polsce do dzisiaj nie ma zgodnych z przepisami Unii Europejskiej uregulowań prawnych dotyczących stosowania organizmów genetycznie zmodyfikowanych, zwłaszcza w rolnictwie. Nie istnieją żadne regulacje prawne gwarantujące jakiekolwiek odszkodowania za straty spowodowane krzyżowym przepyleniem lub mechanicznym zanieczyszczeniem produktów ekologicznych przez GMO.
Na co w szczególności zwracają uwagę eksperci? Że nie jest możliwa koegzystencja upraw GM z uprawami tradycyjnymi i ekologicznymi. Nie istnieją żadne możliwości zastosowania skutecznych stref buforowych oraz oddzielenia plantacji roślin GMO od gatunków konwencjonalnych, tradycyjnych czy ekologicznych, uprawianych od wielu pokoleń, przystosowanych do warunków glebowych i klimatycznych.
W USA po 10 latach stosowania roślin GM zanieczyszczenie upraw tradycyjnych sięga 80%, pomimo że obiecywano rolnikom, iż nie będzie większe niż 1%. Jakie są inne zagrożenia? Na przykład to, że skażenie biologiczne zasiewami upraw GMO przyniesie w niedalekiej przyszłości kres produkcji żywności wolnej od GMO. W bardziej radykalnej formie : "Nowy projekt ustawy o GMO to dla rolnictwa ekologicznego i tradycyjnego wyrok śmierci" - wyraża Danuta Pilarska - rolniczka ekologiczna, nominowana do rady Rolnictwa Ekologicznego przy ministrze rolnictwa, prezeska Związku Zawodowego Rolników Ekologicznych św. Franciszka z Asyżu. Jej zdaniem rolnik będzie pozbawiony wyboru produkowania żywności, która chce sprzedawać i spożywać. Brak informacji o zagrożeniach GMO spowoduje konflikty na wsi i procesy sądowe, które są bardzo kosztowne. Rolników nie będzie na to stać. Tymczasem, zdaniem rolniczki, rząd i ministrowie mówią o Polsce ekologicznej i wolnej od GMO a wprowadzają przepisy, które otwierają Polskę na komercyjne uprawy GMO. Niezrozumiałe jest to szczególnie w sytuacji, kiedy rządy Francji, Grecji, Węgier, Włoch, Luksemburgu, Austrii i ostatnio Niemiec wprowadziły wyraźne, jednoznaczne zakazy uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych, chroniąc w ten sposób rolników, konsumentów i środowisko naturalne.
Podobnego zdania jest prof. dr hab. Tadeusz Żarski z Katedry Biologii Środowiska Zwierząt SGGW, który zaznacza, ze już sama możliwość negatywnych skutków dla ludzi i zwierząt przemawia za niedopuszczeniem w najbliższych latach ryzykownej innowacji jaka są pasze i żywność GM oraz powstrzymywaniem się od niepotrzebnego traktowania Polski jako laboratorium a Polaków jako króliki doświadczalne. A wprowadzenie do obrotu i uprawy roślin GMO na teren Polski zagraża głównym priorytetom w rozwoju polskiego rolnictwa i strategii eksportu naszych produktów rolnych. Tradycyjne gatunki i stare odmiany roślin to nasze bogactwo biologiczne, które Polska wniosła do zubożonej przyrodniczo poprzez masowe stosowanie chemizacji rolnictwa w krajach zachodniej Europy. - Konkurentom zagranicznym może zależeć na wymuszeniu na Polsce zgody na uprawy GMO, aby podważyć nasz atut czystej, ekologicznie i genetycznie żywności - mówi profesor.
Z jakimi realnie zagrożeniami możemy się spotkać po wejściu w życie proponowanej ustawy? Może nastąpić przenoszenie cech roślin GM na rośliny nie-GM tego samego gatunku lub gatunków pokrewnych, co okresla się mianem hybrydyzacji. Hybrydyzacja następuje na drodze przepylenia (zapylenia roślin nie-GM pyłkiem roślin przenoszonym przez wiatr lub owady). Proces ten eliminuje naturalne odmiany roślin przystosowanych do swoich naturalnych warunków terenowych, gleby i klimatu, a także narusza prawa rolników do stosowania upraw konwencjonalnych i ekologicznych. Warto przy tym zauważyć, że odnotowano zjawiska przepylenia cechy herbicydooporności na spokrewnione chwasty. Stwarza to nowe problemy dla rolnictwa - powstają nowe odmiany wyjątkowo odpornych chwastów (tzw. superchwasty). A w rolnictwie ekologicznym zabronione jest stosowanie organizmów GMO. Bliskie sąsiedztwo upraw GMO oznacza bezpośrednie zagrożenie dla rolnika ekologicznego. W świecie znane są już bardzo przykre skutki takiego sąsiedztwa. Np. w USA i w Kanadzie wielu rolników ekologicznych zbankrutowało wskutek sąsiedztwa upraw transgenicznych.
Żeby było śmieszniej, albo tragikomiczne może się zdarzyć w przyszłości, że po opanowaniu naszego kraju przez rośliny i organizmy zwierząt genetycznie zmodyfikowane do rolników może zgłosić się komisja, która stwierdzi, że ta świnia ma ICH kod i rolnik jest "piratem", a wszystkie prosiaki należą do korporacji, bo taka jest treść patentu genetycznego, który ma na dodatek krótki i nader ogólny kod. Dokładnie takie sceny już dziś rozgrywają się na farmach w USA, Kanadzie i Argentynie. Potężne korporacje wprowadzające GMO oskarżaj wielu farmerów, że ich plantacje, ich zwierzęta mają fragmenty DNA opatentowanych odmian. Przy czym oskarżani farmerzy nigdy nie stosowani odmian GMO a do zanieczyszczeń dochodziło przypadkiem (z sąsiedniego pola) lub celowo, jak w przypadku Argentyny.
7933388
1