Rosyjscy inspektorzy zakończyli drugi etap kontroli, w którym sprawdzili ponad 70 mleczarń w Polsce, w tym 6 w województwie łódzkim.
Odwiedzili zakłady, które starają się o certyfikaty umożliwiające handel z
Rosją. Okazało się, że najważniejsze dla Rosjan są... szczotki - pisze "Dziennik
Łódzki".
"Inspektorzy nie mieli większych zastrzeżeń. Uwagi wynikały z
różnic w przepisach sanitarnych. Na przykład u nas wystarczy, że szczotki do
dezynfekcji są w odrębnym pomieszczeniu, a w Rosji muszą być dodatkowo
oznakowane: inaczej te do ścian, inaczej do podłóg" - tłumaczy Jarosław
Naze, wojewódzki lekarz weterynarii. "Inspektorzy kazali je więc
oznaczyć" - dodaje.
Jak podaje "Dziennik Łódzki", Henryk Karpiński,
prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Pajęcznie, o szczotkach dowiedział
się od pracowników wcześniej badanych mleczarni. "Specjalnie dla Rosjan
kupiłem więc kolorowe: niebieskie do podłogi, czerwone do ścian. Wpadłem także
na pomysł, by napisy w pomieszczeniach były także w języku rosyjskim.
Inspektorzy nie kryli zadowolenia" - mówi.
"Rosjanie wymagają
również, aby wjeżdżające na teren mleczarni samochody przejeżdżały przez
specjalne niecki wypełnione substancjami chemicznymi, podgrzanymi do temperatury
60 stopni. W Polsce samochody muszą przejeżdżać przez maty dezynfekcyjne i
dodatkowo szorowane są w specjalnych myjniach. Rosyjscy kontrolerzy przyjechali
do Polski po raz drugi. Latem przebadali cztery zakłady mięsne w Łódzkiem. Choć
wszystkie uzyskały pozytywną ocenę, certyfikat przyznano jedynie firmie
Marko-Walichnowy spod Wieruszowa. O tym, które mleczarnie będą mogły eksportować
do Rosji, będzie wiadomo prawdopodobnie w połowie listopada, po przedstawieniu
protokołów kontroli w Moskwie. Dziś w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
odbędzie się podsumowanie kontroli z udziałem rosyjskich inspektorów" -
informuje "Dziennik Łódzki".