W Unii Europejskiej trwają zabiegi polskich władz, które mają uchronić rolników przed płaceniem kar za przekroczenie limitów produkcji mleka. Niepowodzenie tych działań będzie oznaczać bankructwo wielu gospodarstw zajmujących się produkcją mleka.
Dla rolników specjalizujących się w produkcji mleka płacenie kar może być ich końcem działalności. Grzywny za każdy litr mleka ponad przyznany limit produkcji mają być wyższe niż ceny skupu. W związkach zawodowych już słychać głosy, że Nowy Rok zacznie się od rolniczych protestów i blokad dróg.
Jedyne rozwiązanie jakie widzą rolnicy to renegocjacje Traktatu Akcesyjnego, na mocy, którego Polska może produkować tak niewiele mleka. Ale szanse na zmiany są niestety małe. Ministerstwo rolnictwa szuka więc innych możliwości wybrnięcia z kłopotów. I to sporych kłopotów. Czarny scenariusz zakłada bowiem, że polscy rolnicy mieliby zapłacić pół miliarda złotych kar. A budżet państwa na pewno ich nie zrekompensuje.
Co chce zrobić rząd? Po pierwsze w Komisji Europejskiej zostanie złożony wniosek o tzw. konwersje kwot mlecznych. Wykorzystanie kwoty bezpośredniej jest niewielkie, a więc mogliby z niej skorzystać właściciele kwoty hurtowej, która już się skończyła. To, aż 142 miliony litrów.
Po drugie w poniedziałek minister rolnictwa podpisał wniosek o uruchomienie rezerwy restrukturyzacyjnej. To z kolei 416 milionów litrów mleka. Problem w tym, że Traktat Akcesyjny przewiduje, że ta kwota będzie dostępna nie wcześniej niż w przyszłym sezonie.
Nieoficjalnie mówi się, że rząd zaczął w Brukseli zabiegi o uruchomienie kwoty jeszcze w tym sezonie. Konwersja kwoty bezpośredniej plus kwota restrukturyzacyjna to łącznie grubo ponad pół miliona ton mleka. Taka ilość „wrzucona” na rynek teraz uratowałaby rolników przed płaceniem kar.