Konkurencja na mlecznym rynku, brak pieniędzy na inwestycje i niskie ceny wyrobów powodują, że z 11 lubuskich zakładów przetwórstwa mlecznego w Unii utrzyma się kilka.
Zamiast się łączyć, podbierają sobie dostawców i wchodzą na teren
działania sąsiadów. Nie potrafią się dogadać nawet w sprawie wspólnych
przedsięwzięć – mówi o lubuskim rynku wyrobów mleczarskich kierownik
oddziału rolnictwa i rozwoju wsi w Urzędzie Marszałkowskim w Zielonej Górze
Bernard Świderski. Firmy nie mają też pieniędzy na inwestycje. A przecież
muszą się dostosować do unijnych norm.
Liczą, że
zdążą
Zakład w Żarach unijne warunki produkcji wprowadzić musi do
kwietnia przyszłego roku, inne firmy mają czas do 2006 r. Wszyscy twierdzą, że
zdążą, ale po cichu spekuluje się, że z 11 mlecznych firm z woj. lubuskiego w
2006 r. zostanie kilka – mowa nawet o trzech. Nie wiem, ile zakładów ma
szansę przetrwać na rynku – mówi wiceprezes gorzowskiej spółdzielni Jadwiga
Dubiel. My już wprowadziliśmy sporo inwestycji, zabiegamy o zwrot ich
kosztów z funduszu Sapard. Na nowe technologie potrzebujemy jeszcze około 1 mln
zł. Liczymy, że modernizacje skończymy w 2005 roku.
J. Dubiel problem widzi tylko w stanowisku banków. Nie są zbyt skore do udzielania nam kredytów. Może więc spółdzielnie powinny się połączyć i wspólnie zabiegać o pieniądze? Moi członkowie nie chcą tego – mówi prezes spółdzielni w Krośnie Odrzańskim Janusz Bocheński. Uważam też, że nawet bez unijnego certyfikatu utrzymamy się, bo produkujemy na rynek wewnętrzny. Prezes żarskiej spółdzielni Ryszard Mańczak zapowiada, że już w poniedziałek zaczyna w zakładzie remont, który dostosuje firmę do europejskich przepisów. Właściciel firmy przetwórczej w Sławie Henryk Kuźma też jest przekonany o tym, że na rynku zostanie: Mam swój profil produkcji, kończę rozbudowę linii – argumentuje. Pomaga Sapard.
Potrzeba kilku lat
Polskie przepisy dostosowawcze są jednak
bardzo rygorystyczne. W Unii Europejskiej nie ma takich wymagań, jakie
wprowadzili w Polsce urzędnicy – twierdzi szef Lubuskiej Izby Rolniczej
Władysław Piasecki. Problem dotyczy nie tylko przetwórstwa mleka, ale również
np. mięsa.
W poniedziałek LIR organizuje w Zielonej Górze spotkanie na temat szans polskiego przetwórstwa i rolnictwa w Unii. Jeśli chodzi o mleko rolnicy nie powinni się martwić. W kraju produkujemy go ok. 7 mld litrów rocznie, a będziemy mogli wytwarzać 9 mld. To jest korzystna ilość dla Polski, ale co z tego, skoro w całym województwie jest 9 tys. krów ocenianych przez służby zootechniczne. Kiedyś sam kombinat świebodziński miał ich ok. 4 tys. pod oceną – mówi hodowca Stanisław Zawadzki.
S. Zawadzki ma hodowlę w pow. świebodzińskim, mleko sprzedaje jednak spółce Mlecz w Wolsztynie. Dobrze płacą i mają niezłe produkty – tłumaczy hodowca. Wolsztyński zakład nie boi się Unii Europejskiej. Już teraz ponad 50 proc. produktów sprzedaje za granicę. W firmę inwestujemy od wielu lat. Ostatnio kupiliśmy sprzęt do produkcji twarogu za 1,5 mln zł – mówi prezes Janusz Pawliczak. – Z kredytami też nie mamy problemów. Współpracuję wciąż z tym samym bankiem. Wolsztyński Mlecz przetwarza 300 tys. litrów mleka na dobę. Może przerabiać nawet 500 tys. Jeśli więc padnie kilka lubuskich firm, nie będzie problemów z odbiorem mleka. Ale na rynku powinny zostać nie tylko duże zakłady.