Jak na razie jest dobrze, a nawet bardzo dobrze - zgodnie twierdzą mleczarze. Wzrasta jakość, produkcja, a co najważniejsze sprzedaż za granice.
Niestety eksportowa hossa, która okazała się lokomotywą całej branży, będzie trwała jeszcze mniej więcej rok. Potem zaczną się kłopoty.
Branża mleczarska wyjątkowo dobrze wykorzystała szansę jaką dała jej Unia Europejska. Otwarcie granice spowodowało gwałtowny wzrost sprzedaży polskiego masła, mleka w proszku czy serów. Eksport stał się źródłem dewiz, które znacznie poprawiły wyniki finansowe branży.
Ostatnio kłopotem jest wprawdzie niekorzystny kurs euro, ale zagranica dalej chętnie kupuje nasze produkty. Pytanie jak długo. "Z dużym niepokojem patrzymy na to, co się będzie działo w roku 2005 i w latach następnych, czy te tendencje się utrzymają" - powiedział Stefan Bartela z SDM Wieluń.
Obawy nie są bez podstawne. Zdaniem analityków w najbliższym czasie bardzo korzystne warunki eksportu mogą się skończyć. "Ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie, że w najbliższym czasie nastąpi pewne przechylenie i ceny zaczną na rynku spadać" - uważa Piotr Szajnerz- Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
Kolejny problem, to wciąż rosnące ceny, jakie za mleko otrzymują rolnicy. W ostatnim czasie ceny skupy wzrosły nawet o 1/3. To co cieszy rolników może być sporym kłopotem dla przetwórców. "Znacznie zwiększyły się koszty produkcji produktów mlecznych, gdyż wzrosły ceny płacone rolnikom, a więc wzrosły ceny surowców, czyli koszty płacone przez mleczarnie" - powiedziała Jadwiga Seramak-Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
Niepokojąca jest także struktura polskiego eksportu. Sprzedajemy więcej surowców do dalszego przetworzenia niż towarów, które można znaleźć w sklepie. A jeżeli już to nasze towary są sprzedawane pod marką zagranicznych hiper- i supermarketów. Co więcej bardzo często mleczarnie w ogóle na eksporcie nie zarabiają.
Kto najwięcej straci na załamaniu eksportu? Ci, którzy uznali, że hossa eksportowa będzie trwała wiecznie i zapomnieli o rynku krajowym. Przestawienie się z rynku zagranicznego na polski może być dla wielu firm bardzo bolesne.