Hodowla strusi w naszym kraju staje się coraz mniej egzotycznym pomysłem. Okazuje się, że wcale nie trzeba od razu zakładać olbrzymiej fermy z nastawieniem na produkcję mięsa czy jaj. Strusie można trzymać również bez wyraźnego celu, tylko dlatego, że są niezwykle ciekawymi zwierzętami.
Amatorską hodowlą strusi australijskich emu zajmuje się Kazimierz Deptuła, mieszkaniec Świdnicy. Jak dowiedzieliśmy się, posiada on niedaleko miasta niewielki teren, na którym trzyma kuropatwy, przepiórki i trzy 4-miesięczne strusie.
Strusie nie wymagają specjalnego zachodu, nie są trudne w utrzymaniu – przekonuje pan Kazimierz. – Jeżdżę do nich codziennie po pracy i doglądam. Tym gatunkiem ptaków zainteresował się już jakiś czas temu. Zaczął gromadzić fachową literaturę, spotykać się z hodowcami, a także odwiedzać inne fermy. Wreszcie postanowił sam spróbować i zakupił trzy 1-miesięczne strusie (pisklę strusia emu kosztuje ok. 500 zł). Przygotował im specjalnie ogrodzony wybieg i niewielki budynek na chłodne dni. Strusie bardzo dobrze znoszą zimę. Nie lubią jedynie śliskich podłoży, bo przez to, że mają długie nogi, rozjeżdżają się na lodzie i często łamią kości – mówi pan Deptuła. Hodowca utrzymuje stały kontakt z weterynarzem, który pomaga mu w prawidłowej opiece nad ptakami.
Jedynym utrudnieniem jest dobór paszy. Strusie to zwierzęta, które nie mogą żywić się pełnymi ziarnami – informuje pan Kazimierz. – Ja karmię moje paszą specjalistyczną produkowaną m.in. przez Cargill.
Kazimierz Deptuła jeszcze nie wie, czy poszerzy swoją hodowlę o nowe osobniki. Na razie dużo radości sprawia mu opieka nad tymi, które obecnie posiada.