Hodowcy drobiu protestują, rząd bagatelizuje sprawę. Unia Europejska wprowadziła nowe ostrzejsze przepisy dotyczące prowadzenia kurników. Drobiarze mają trzy lata na przeprowadzenie odpowiednich inwestycji.
Bruksela i unijne rządy ugięły się w końcu pod naciskiem obrońców praw zwierząt, którzy twierdzili, że hodowla niosek i brojlerów jest niehumanitarna. Poszło o stopień zagęszczenia drobiu na metr kwadratowy powierzchni. Od czerwca 2010 roku będzie to 33 kilogramy, a w przypadku spełnienia surowych norm dotyczących oświetlenia i wentylacji, można zwiększyć zagęszczenie do 39 kilogramów na metr.
- To spowoduje obniżenie naszej polskiej konkurencyjności względem rynku światowego – twierdzi Andrzej Danielak - Polski Związek Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.
Kurniki trzeba będzie albo przebudowywać, albo ograniczyć produkcje, aby sprostać ostrzejszym unijnym normom. To zwiększy koszty, które obniżą konkurencyjność wobec brazylijskich czy tajlandzkich eksporterów, których takie normy nie obowiązują. Ale rząd twierdzi, że problem jest wyolbrzymiony.
Jan Krzysztof Ardanowski – wiceminister rolnictwa – Pewne niewielkie koszty dla branży będą poprzez zmniejszenie obsady, ale myślę, że branża jest w stanie to wytrzymać.
Tę opinię wydaje się potwierdzać przemysł drobiarski. Większość naszych kurników jest nowoczesna i poradzi sobie. Straty mogą odnotować tylko przestarzałe.
Hodowcy drobiu już zapowiadają, że będą walczyć o to, aby białe mięso z krajów, gdzie nie obowiązują tak surowe normy miało utrudniony dostęp do unijnego rynku.