„Dochód z hektara” jako miraż
GUS podał, że w 2024 roku przeciętny dochód z 1 hektara przeliczeniowego wynosi 5 429 zł.
To wystarczy, by w raportach i komunikatach wyglądało, że rolnik jest niemal spełnionym przedsiębiorcą. Portal Business Insider podaje, że przełożenie tego na gospodarstwo średniej wielkości daje ~63 000 zł rocznego dochodu.
Tyle że — jak twierdzą rolnicy — w praktyce to fikcja. W artykule z agronews pod nazwą „GUS policzył dochód z hektara. Rolnicy: to kpina, nie rzeczywistość” cytują:
„Te liczby może i dobrze wyglądają na papierze, ale nijak nie przekładają się na nasze portfele.”
Dalej autor artykułu pokazuje przykłady prostych kalkulacji: przy rzepaku — plon ok. 3,6 t/ha, cena netto ~2 250 zł/t, przychód ~8 100 zł, koszty uprawy ~4 950 zł → wynik ~3 150 zł + dopłaty ~1 200 = ~4 350 zł/ha. To wciąż znacznie poniżej 5 429 zł, szczególnie gdy doliczyć inne koszty: kredyty, amortyzacje, dzierżawy maszyn i ziemi.
W przypadku grochu — plon 2,9 t/ha przy cenie 1 050 zł/t → przychód 3 045 zł, koszt uprawy ~3 070 zł → strata –25 zł/ha, z dopłatami ~1 875 zł.
To pokazuje, jak daleko statystyka jest od realiów: widać uproszczenia, które gładko zacierają zmienność i ryzyko.
Protesty i gniew — głos, którego urzędnicy nie chcą usłyszeć
Rolnicy dają znać, że cierpliwość się wyczerpała. W proteście w powiecie ostrowskim z czerwca 2023 roku padły takie słowa ze strony lokalnych rolników i NSZZ RI Solidarność:
„Cena, którą uzyskujemy za produkty rolnicze w relacji do kosztów jest tak zła, że rolnikom nie starcza pieniędzy na spłatę kredytów, które zaciągnęli w latach poprzednich.”
Ten protest odbywał się w szerszym kontekście — sprzeciw wobec przedłużenia bezcłowego handlu rolnego z Ukrainą, co rolnicy uważali za czynnik destabilizujący rynek lokalny.
W artykule „Gospodarstwo na kredyt: rolnictwo na skraju bankructwa” opisano, że wielu rolników nie bierze kredytów inwestycyjnych, lecz kredyty płynnościowe — nie żeby się rozwijać, lecz żeby przetrwać.
W tekście podkreśla się dramat kosztów nawozów, paliwa, energii, środków ochrony roślin, które rosną w tempie nieadekwatnym do wzrostu cen skupu.
Na papierze: gospodarstw nawet nie ubywa — w praktyce: bankructwa, zadłużenia, ucieczka z roli
Statystyczne dane GUS pokazują względną stabilizację liczby gospodarstw, obszarów upraw, produkcji rolnej.
Ale te dane — jako wielkie agregaty — ukrywają dramatyczne redukcje w małych i średnich gospodarstwach, które nie są w stanie utrzymać kosztów, przepadają z płynnością i zaciągają kredyty, by spłacić te wcześniejsze.
W artykule „Dochód 5429 zł z hektara? Rolnicy: to fikcja, a nie …” autor pisze, że dane GUS wywołały oburzenie środowisk rolniczych, bo urzędnicza analogia „na papierze rolnik zarabia” kontrastuje z codzienną praktyką, gdzie wielu gospodarstwom nie starcza nawet na zakup nawozów czy paliwa do ciągnika.
Inny portal (farmer.pl) stwierdza:
„Według GUS taki rolnik »zarabia« niemal 300 tys. zł rocznie, ale koszty musi ponosić na całe 200 ha. Efekt? Statystyki pokazują bogactwo, a w praktyce – gospodarstwo ledwie ciągnie.”
Mury urzędniczej metodologii — co jest pomijane i zniekształcane
Kilka elementów, które rolnicy i analitycy wskazują jako kluczowe przyczyny rozbieżności:
HALO TAM STATYSTYCY!
Urzędnicze liczby muszą być zbierane wg metody rzeczywistej sytuacji w sektorze rolnym. Tego sektora nie wolno liczyć wszymi akademickimi metodami tylko rynkowymi. Doprowadziliście do całkowitego załamania zaufania do GUS. Zabrakło przed publikacją Waszych "wyliczanek" trzeźwości umysłu bo takich nieprawidłowych i nierzeczywistych cyfr nie wolno było bez konsultacji ogłaszać. Wasze publikacje nie nakarmią rodzin, nie spłacą kredytów, nie uratują upadających gospodarstw.
Czas przerwać propagandę sukcesu — polskie rolnictwo zasługuje na uczciwą diagnozę i realne rozwiązania, nie na wyidealizowane raporty.
Apel do GUS, rządu, decydentów: zmieńcie metodologię, przyjrzyjcie się realnym kosztom, słuchajcie rolników. Bez tego kolejne lata będą kolejnymi latami agonii dla Polski rolniczej.
A może być tak, że rządzący będąc przygnieceni strachem przed protestami rolników i strajkiem generalnym chcą osłabić poparcie społeczne dla polskiej wsi? A może jest tak, że rządzącym zależy na tym aby skłócić miasto ze wsią i spodować kolejne podziały w polskim społeczeństwie?
Przecież nic tak w "oczy nie kole" jak czyjeś bogactwo . Może decydentom właśnie chodzi o to?
Były już próby wywoływania takich właśnie nastrojów podczas poprzednich protestów rolników i narracją niektórych "dziennikarzy" którzy w swoich "publikacjach" dawali przekaz: zobacznie jakimi to drogimi traktorami rolnicy blokują wam miastowym ulice!
Ale i wówczas się nie udało i teraz też się nie uda skłócić miasta ze wsią. Dlaczego? Bo na każdym stole w każdym polskicm domu ma być chleb od polskiego rolnika i to polskiego zboża.
autor: Marek Kozak ppr.pl