Podwyższony stan gotowości na polskich fermach drobiu. To za sprawą ptasiej grypy, która pojawiła się już w Rosji. Weterynarze co prawda uspokajają, że wirus na razie nam nie grozi, ale ostrożności nigdy za wiele. Specjaliści przygotowali wytyczne dla hodowców i czuwają nad bezpieczeństwem sanitarnym ferm.
Pan Radosław Wiśniewski jest właścicielem jednej z kurzych ferm niedaleko Torunia. Wszystkie zwierzęta żyją tu w zamkniętych budynkach. Hodowcy mówią, że w takim miejscu nie ma mowy o tym, by wirus ptasiej grypy przedostał się do kurnika. Gospodarze są czujni, ale nie podnoszą alarmu. Wykonują swoje codzienne czynności. Takie, których wymagają przepisy. "Standardowe zabiegi mycia, dezynfekcji na każdym obiekcie w ciągu roku" - mówi pan Radosław.
Takie są też zalecenia weterynarzy, którzy twierdzą, że bezpośredniego zagrożenia jeszcze nie ma, ale warto dmuchać na zimne. Stąd też wytyczne, by nie wpuszczać obcych osób na teren ferm, a otwarte hodowle odpowiednio zabezpieczyć.
Epidemia ptasiej grypy pojawiła się pod koniec lat dziewięćdziesiątych na dalekim wschodzie. W ciągu ostatnich trzech lat zmarło w Wietnamie i Tajlandii - z powodu - zarażenia około 60 osób. W ostatnim czasie wirus pojawił się też na Syberii. Tam nie odnotowano jednak - na razie - przypadków zarażenia się ludzi.
Unia Europejska zamierza wprowadzić zakaz importu produktów drobiowych z Rosji i Kazachstanu. Do 12 sierpnia stanowisko w tej sprawie mają zająć państwa członkowskie. Tak chce Komisja Europejska.
W środę o zagrożeniach wywołanych ptasią grypą i możliwości wystąpienia ich na Kujawach i Pomorzu dyskutować będzie Wojewódzki Zespół Reagowania Kryzysowego. Gościem ma być również wojewódzki lekarz weterynarii.