Rolnicy twierdzą, że duży spadek cen żywca wieprzowego, to efekt kolejnej zmowy zakładów mięsnych. - Rynkiem rządzi popyt - bronią się w zakładach.
Gospodarz z gminy Szubin wie swoje: - To na pewno jest zmowa cenowa! Szefowie zakładów mięsnych kłamią mówiąc, że świń na rynku jest za dużo. Robią to po to, by przestraszyć rolników i zbić stawki. Udało im się. W poniedziałek dostałem za kilogram tucznika trzy dwadzieścia.
Hossa pośredników
Niektórzy pośrednicy płacą w tym tygodniu nawet 3,10 zł. - Wiem, że w zakładach mięsnych dostałbym dużo więcej, ale nie stać mnie na opłacenie transportu - twierdzi rolnik spod Włocławka. - Jestem zbyt małym gospodarzem i dlatego muszę godzić się na to, że wszyscy na nas zarabiają. I pośrednicy i zakłady mięsne. Tylko niech nas nie oszukują mówiąc o górce, bo świń nie ma za dużo na rynku.
Marek Langowski, dyrektor Zakładów Mięsnych "MAT" w Czernie przyznaje, że świńskiej górki właściwie nie ma. - Była, ale sztuczna - mówi. - A i ta już się kończy.
Jego zdaniem nadwyżkę żywca i spadek cen spowodował niski popyt. - Ceny idą już nieznacznie w górę, choć na pewno nie przekroczą czterech złotych - twierdzi.
Wczoraj zakłady mięsne na Pomorzu i Kujawach płaciły od 3,50 do 3,75 zł (plus VAT). - Nawet ci mali producenci mogą sprzedawać nam żywiec - dodaje Langowski. - Jeśli mają daleko do skupu wystarczy, że skrzykną się w grupę. Gdyby mogli sprzedać nam co najmniej osiemdziesiąt sztuk, to przyślemy do nich nasz transport.
Nie w tej branży
O rzekomej zmowie cenowej Mirosław Wojciechowski, właściciel zakładów Emis w Niemojewie, mówi: - W tej branży to niemożliwe. Zakładów jest zbyt dużo. Konkurujemy ze sobą.
Prawdziwa świńska górka może pojawić się najwcześniej pod koniec pierwszego kwartału. Najprawdopodobniej nie będzie ona duża. Na rynek trafi więcej świń głównie od małych producentów, którzy kilka miesięcy temu uwierzyli, że na świniach można zarobić.