Wbrew oczekiwaniom wejście do Unii Europejskiej nie spowodowało gwałtownego wzrostu sprzedaży polskich wyrobów mięsnych na ten rynek.
Z polską szynką i kiełbasą trudno się przebić do zachodnioeuropejskich sieci handlowych, a dodatkowo Komisja Europejska blokuje eksport kilkudziesięciu firmom, które już dawno powinny uzyskać prawo sprzedaży na unijny rynek.
Od pierwszego dnia akcesji zaczęły obowiązywać przepisy o dostosowaniu zakładów przetwórstwa mięsnego do standardów wymaganych w zjednoczonej Europie. Firmy, które nie spełniały wyśrubowanych norm, a wyraziły chęć funkcjonowania na rynkach UE, zostały zobowiązane do dokonania modernizacji zakładów w ściśle określonych terminach.
Wiele zakładów, ogromnym wysiłkiem wykonało niezbędne remonty i kupiło nowoczesne linie produkcyjne. Niejednokrotnie ich właściciele wywiązali się ze zobowiązań znacznie przed wyznaczonymi terminami. Liczyli na zysk i zwrot poniesionych kosztów. Teraz czują się oszukani, gdyż Bruksela zwleka ze skreśleniem ich z listy firm będących w "okresie przejściowym."
Resort rolnictwa twierdzi, że administracja brukselka była już wielokrotnie ponaglana przez nasze władze, jednak skutków tego ponaglania nie widać. Na domiar złego 1 września polskie firmy mięsne, mleczarskie, rybne i drobiowe utraciły zezwolenia na eksport do Rosji.
Tak zdecydowała strona rosyjska po naszym wejściu do Unii, nie podając uzasadnienia. Na Wschód będą mogły eksportować tylko te zakłady, które poddadzą się kontroli rosyjskich służb weterynaryjnych i uzyskają zezwolenie. Kontrole trwają, Rosjanie się nie spieszą, a czas ucieka.
Wbrew opinii pesymistów rynek krajowy nie tylko nie został zalany towarami ze Zjednoczonej Europy, a wręcz przeciwnie, brak możliwości eksportu na Zachód i perspektywa ograniczenia eksportu do Rosji sprawiły, że już obecnie na rynku wewnętrznym, można odnotować przewagę podaży nad popytem.
.png)
Zaloguj przez Facebook
