Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Zanikające owczarstwo

16 kwietnia 2004

Udział dotacji państwowych w cenach skupu sięgał 80–90 proc. Po 1989 r. dopłaty te zniesiono. I natychmiast wzrósł import lepszej jakościowo i tańszej wełny z Australii. Nasza nie miała szans konkurować z nią.

Niskie ceny wełny i kłopoty z jej zbytem sprawiły, że od ponad 10 lat preferowane są w Polsce owce ras mięsnych. Drogą selekcji wzmacnia się u zwierząt takie cechy jak szybkość wzrostu i dobre umięśnienie jagniąt. Owiec ras typowo mięsnych posiadamy dopiero kilkanaście tysięcy, a razem z mieszańcami jest ich pod kontrolą ok. 120 tys. Wydawało się, że ustanowienie kontyngentu bezcłowego na eksport tych zwierząt z Polski do krajów UE będzie zachętą do rozwijania produkcji, a przynajmniej zahamuje regres. Tym bardziej że kontyngent ów wzrastał z roku na rok o 10 proc.

Te nadzieje nie spełniły się. Ceny żywca baraniego w krajach UE spadły w latach 90. średnio o 20 proc., a na rynku włoskim, który był głównym odbiorcą polskich owiec, o ponad 30 proc. Nie postępowała fair Komisja Europejska w Brukseli. Wydano dwukrotnie zakaz importu naszych zwierząt, uzasadniając to podejrzeniem o pryszczycę. Za każdym razem embargo było wprowadzane przed Wielkanocą. Akurat wtedy, gdy miała się zacząć wysyłka jagniąt do Włoch. Podejrzenie o chorobę było tylko pretekstem. Chodziło tak naprawdę o ceny, które na jagnięta o wadze 13–16 kg są najwyższe. Hodowców wystrychnięto na dudka. Przerośniętych zwierząt nie mogli oni później korzystnie sprzedać. Ponieśli duże straty.

Chów owiec na mięso nie mógł być dostatecznie opłacalny również dlatego, że ich skupem zajmowali się pośrednicy, a związek branżowy miał przez długi czas mało do powiedzenia w tej sprawie. W rezultacie eksport żywca baraniego na rynek unijny zmniejszył się w latach 1989–2002 z 774 tys. do 115 tys. sztuk, to jest aż o 85 proc. Cóż z tego, że kontyngent bezcłowy pozwalał nam w ostatnich latach sprzedawać do UE ok. 9 tys. ton mięsa jagnięcego rocznie, jeśli z braku odpowiedniej podaży zwierząt mogliśmy wykorzystać go co najwyżej w 1/4.

Deklaracji o wspieraniu produkcji owczarskiej było już wiele. W 1994 r. rząd uchwalił „Program zahamowania spadku i odbudowy populacji owiec w latach 1994–2000”. Dwa lata później „Program doskonalenia pogłowia owiec do roku 2010”. Elaboraty te służyły jedynie celom propagandowym. Zwierząt stale ubywało. Trudno się temu dziwić, skoro dotacje do materiału hodowlanego były z roku na rok pomniejszane, a koszty produkcji wciąż rosły. Jeszcze dawniej można było zaciągnąć kredyt preferencyjny na kupno maciorek, modernizacji owczarni i jej urządzenie. Istniał bowiem program branżowy. To się skończyło w 1997 r. Wtedy przerzucono środki na pomoc powodzianom i nie udało się już potem do preferencyjnego kredytowania owczarstwa powrócić.


POWIĄZANE

Minister Czesław Siekierski spotkał się z przedstawicielami branży spożywczej, k...

W nawiązaniu do publikacji pojawiających się w brytyjskich mediach, z pełną stan...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę