Posłowie zarzucają inspekcji weterynaryjnej, że z powodu jej opieszałości w przygotowywaniu dokumentów trudniej eksportować żywiec na Ukrainę.
Inspekcja weterynaryjna zapewnia, że problemy były chwilowe, dokumenty już są i że nie z jej winy Ukrainie sprzedajemy mniej świń. Komisja rolnictwa poprosiła premiera o wyjaśnienie sprawy.
Świńska górka martwi rolników, ale i wiele zakładów mięsnych narzeka, że sprzedaje mniej niż mogłoby.
Według posłów, do zahamowania eksportu żywca na Ukrainę przyczynia się nasza inspekcja weterynaryjna, która od kilku miesięcy nie może przygotować świadectw wymaganych przez importera.
- Ukraina uzgodniła z naszymi służbami weterynaryjnymi nowe dokumenty, między innymi świadectwa. Od 14 czerwca do tej pory nikt tego nie zrobił. – mówi Tadeusz Dębicki z Samoobrony
Główny lekarz weterynarii twierdzi, że inspekcja nie wiedziała o zmianie ukraińskich przepisów.
- Tutaj wielką rolę odgrywają wydziały ekonomiczno-handlowe w ambasadach, które muszą śledzić takie przepisy, tym razem jednak ten system nie zadziałał do końca, stąd tygodniowe perturbacje jeśli chodzi o eksport. – tłumaczy Krzysztof Jażdżewski.
Główny lekarz weterynarii zapewnia, że problemy były tylko przez kilka dni listopada, a obecne trudności w eksporcie żywca na Ukrainę, mają inne przyczyny. Posłowie twierdzą, że świadectw nadal nie ma. Komisja rolnictwa wysłała w tej sprawie pismo do premiera.