Trudno jest cokolwiek sprzedać, ale i kupić tego, co się chce też nie jest łatwo. Firmy ograniczyły rozbiór mięsa, aby nie zwiększać zapasów, które pozostały jeszcze z ostatnich świąt. To „zamrożone” w chłodniach pieniądze, które zaczynają topnieć, bo trzeba płacić za magazynowanie – mówi Dariusz Stawski z Domu Maklerskiego „Agro” w Łodzi.
Wszyscy czekają na możliwość handlu z Ukrainą, który w chwili obecnej utrudniają restrykcyjne przepisy na granicy. Rosja jest bardzo wybredna i to ona dyktuje ceny, jakie ją interesują – tym bardziej, że może przebierać w ofertach od Polski przez Unię Europejską aż po Brazylię.
W ostatnim tygodniu popytem cieszyła się jedynie szynka i schab. Ceny szynki wzrosły nawet o złotówkę za kilogram. Trudności z jej zakupem sprawiły, że bez żadnych kłopotów sprzedano towar importowany z Danii i Belgii mimo, że był droższy od krajowego. Za szynkę krajową na giełdach płacono średnio około 6,80 zł/kg, za importowaną około 7,10 zł/kg. Natomiast różnica w cenach schabu krajowego i importowanego sprzedawanego na giełdach była znaczna. Za schab rodzimy płacono około 9,80 zł/kg a za importowany aż 16 zł/kg.