Ożywił się eksport tanich mięs, głównie na Ukrainę - sygnalizują maklerzy. Problem jednak w tym, że nie ma już w magazynach zapasów, zamówienia realizowane są z bieżącej produkcji, która nie jest duża. Można by obecnie sprzedać znacznie więcej skórek, słoniny czy tłuszczów drobnych. Ale nie po każdej cenie. Odbiorcy ze wschodu nie chcą płacić wyższych stawek.
Natomiast stosunkowo mały popyt jest na droższe mięsa. Jak co roku, we wrześniu zmniejsza się ich sprzedaż detaliczna, gdyż gospodarstwa domowe oszczędzają po dużych wydatkach związanych z wakacjami i nowym rokiem szkolnym. W tej sytuacji, choć podaż nie jest duża, ceny nie rosną. Także dlatego, że tanie euro sprzyja importerom i mięso wieprzowe sprowadzane z UE konkuruje z krajowym. Ceny importowanej wieprzowiny spadły w ostatnich tygodniach nawet o 10 proc.
Wzrosła podaż wołowiny. Więcej bydła trafia do rzeźni, bo stada zeszły stosunkowo wcześnie z wyschniętych pastwisk.
Zmniejszył się eksport, gdyż drogi złoty nie sprzyja temu handlowi.
Potaniał drób. Zwiększyła się po wakacjach podaż tego mięsa. Tymczasem coraz trudniej je sprzedać za granicę, bo odbiorcy obawiają się ptasiej grypy, często nie dociekając, skąd pochodzą dostawy. W Polsce świeże kurczaki wystawiano w tym tygodniu na giełdach w cenie znacznie poniżej 5 zł za kg. Zainteresowanie jest umiarkowane, podobnie jak w przypadku mięsa wieprzowego.