Ministerstwo rolnictwa i Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie stawek opłat i wynagrodzeń weterynarzy za badanie zwierząt i prowadzenie nadzoru weterynaryjnego nad produkcją i przetwórstwem mięsa. To daje szanse na rychłe zakończenie protestu weterynarzy wykonujących usługi na zlecenie państwowej Inspekcji Weterynaryjnej.
Przedstawiciele resortu podczas wczorajszych rozmów zobowiązali się, że do najbliższego piątku przygotowany zostanie projekt rozporządzeń dotyczących stawek dla weterynarzy. Ustalono m.in., że wyższe będą stawki za pracę w dniach wolnych od pracy i w nocy, podniesione będą ponadto wynagrodzenia od zbadanej sztuki zwierząt rzeźnych o wskaźnik inflacji za lata 2004-2009 (o 16,8 proc.). Jeśli w ciągu godziny lekarz weterynarii nie będzie mógł przebadać przed ubojem i po nim co najmniej 10 sztuk, to nadal będzie otrzymywał stawkę godzinową, także zwaloryzowaną o 16,8 procent. Jednocześnie o taki sam wskaźnik podniesione zostaną wynagrodzenia za czynności dotyczące nadzoru nad punktami odbioru mleka, przetwórstwem jaj konsumpcyjnych oraz produktami rybołówstwa i ich przetwarzania. Ministerstwo rolnictwa poinformowało ponadto, że przygotowany zostanie projekt rozporządzenia zwiększający o 11,2 proc. wysokość wypłaty wynagrodzeń za monitoring chorób zwierząt. Wyższe mają być ponadto wypłaty za obserwację psów podejrzewanych o wściekliznę.
Za tydzień w sprawie propozycji ministerstwa mają się wypowiedzieć weterynarze, ale bardzo realne jest zakończenie protestu, choć nie wszystkie ich postulaty zostały spełnione. Chodziło głównie o to, że wcześniejsze rozporządzenie ministra rolnictwa znacznie obniżało stawki za badania. Za wizytę w gospodarstwie weterynarze mieli dostawać nie 45,5 zł - jak w tamtym roku, ale tylko 15 złotych. Ponadto za badanie świni, owcy, kozy, źrebięcia czy cielęcia opłata miała spaść z 17 do 10 zł, a za badanie jagnięcia, koźlęcia czy prosięcia - z 23 do 5 złotych. Ministerstwo rolnictwa nigdy nie ukrywało, że obniżenie stawek było realizacją wniosków rolników, którzy domagali się zmniejszenia kosztów hodowli zwierząt. Weterynarze z kolei czuli się pokrzywdzeni, że ministerstwo idzie na rękę rolnikom kosztem lekarzy, obniżając im wynagrodzenia. Tym bardziej że zlikwidowany został wymóg wystawiania trzodzie chlewnej świadectw zdrowotnych, za które weterynarze też otrzymywali wynagrodzenie. Z tych powodów co piąty lekarz odmówił podpisania nowych umów z powiatowymi lekarzami weterynarii na świadczenie usług, a część weterynarzy złożyła pisma o wypowiedzeniu podpisanych umów. To groziło sparaliżowaniem nadzoru weterynaryjnego, zwłaszcza nad ubojniami i zakładami mięsnymi. Istniało nawet ryzyko, że produkcja tych zakładów spadnie, a na rynek trafią mniejsze dostawy mięsa. W rezultacie groziłby nam duży wzrost cen mięsa i jego przetworów.
Rozmowy w ministerstwie rolnictwa otwierają jednak możliwości zawarcia pokoju między resortem a samorządem lekarzy weterynarii. Ministerstwo utrzymuje, że zespół negocjacyjny reprezentujący weterynarzy "zobowiązał się do rekomendowania zawieszenia trwającego protestu" po zapoznaniu się z projektami rozporządzeń ministra rolnictwa.