W ostatnich kilkunastu miesiącach wiele małych i średnich firm z branży mięsnej upadło. Najczęściej wskutek przeinwestowania oraz problemów ze spłatą kredytów. Te zakłady, które przetrwały coraz częściej myślą o połączeniu sił, aby sprostać rosnącej konkurencji.
Branża mięsna to największa, choć jedna z najmniej rentownych gałęzi przemysłu rolno-spożywczego w Polsce. Ten rok zakończymy jednak na minusie - prognozują przedsiębiorcy. Kryzys finansowy dotkliwie odczuły ubojnie, z których wiele już upadło.
Dominik Wejksznia - Zakład Przetwórstwa Mięsnego w Namysłowie: największy problem w sektorze jest to, że trzeba wszystko płacić za gotówkę. Nie ma już wśród rolników opcji przelewu lub terminu.
Celina Helbik – Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP: w sytuacji, kiedy sprzedaż spada, kiedy mamy problemy z surowcem pojawia się coś takiego jak spłata kredytu, o której trzeba zawsze pamiętać.
Konsolidacja w branży jest nieunikniona, mówią rzeźnicy, ale nie może obejmować tylko firm przetwórczych.
Celina Helbik – Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP: branża musi zacząć ze sobą rozmawiać. Na pewno hodowca, na pewno ubojnia i na pewno tutaj przetwórca.
Dominik Wejksznia - Zakład Przetwórstwa Mięsnego w Namysłowie: duże firmy, które są stabilne i wiarygodne utrzymają się na rynku, a rzesza tych firm mniejszych zniknie z rynku.
W obliczu kryzysu zmienił się układ sił w przemyśle mięsnym. Warunki dyktuje teraz kilka największych koncernów mięsnych, rozprowadzających swoje produkty na terenie całej Polski. To one mogą najwięcej zyskać na spowolnieniu gospodarczym, gdyż sytuacja może sprzyjać przejęciom firm średniej wielkości.