Do niedawna uznawane jeszcze za przejściowe problemy z zakupem żywca coraz bardziej dają się we znaki przetwórcom. Mimo, ze zbyt jest teraz kiepski to i tak brakuje surowca. Ale zakłady bardzo niechętnie myślą o dalszych podwyżkach. Ich zdaniem ceny skupu i tak są wysokie. Większość z nich próbuje utrzymać notowania z ubiegłego tygodnia, ale jak sami przyznają - jeśli będą zmiany to tylko w górę. Bo konkurencja płaci jeszcze więcej.
Najniższa cena żywca do jakie przyznają się zakłady mięsne to 3 złote 60 groszy za kilogram, ale do tego często dochodzą jeszcze premie za kontraktację czy terminowe dostawy. Rolnicy nie wstrzymują się ze sprzedażą, bo przywożone do ubojni zwierzęta są nawet lżejsze niż zwykle. Przez ostatni tydzień ceny skupu według klasyfikacji poubojowej wzrosły średnio o 10-20 groszy za kilogram. Niektóre zakłady nawet za klasę R płacą już powyżej 5 złotych.
Najniższa cena prosiąt to 200 złotych za parę. Tyle kosztują najmniejsze zwierz sprzedawane między innymi na Mazowszu i Lubelszczyźnie.