Dr Bolesław W., wykładający na bydgoskiej Akademii Techniczno-Rolniczej doradztwo w agrobiznesie, jest właścicielem zakładów mięsnych, które zalegają z wypłatą wynagrodzeń dla pracowników i zapłatą za tuczniki.
- Zakłady Mięsne "Bolan" z Parlinka pod Mogilnem mają poważne problemy finansowe, a rolnicy - kłopoty z odzyskaniem pieniędzy za dostarczone zwierzęta - mówi pani Aleksandra.
Twierdzi, że w lutym dług za dostarczone przez nią tuczniki wynosił 4 tys. zł, wczoraj było to 600 zł. - Nie podaruję im tych pieniędzy - dodaje. - Kilkunastu moich znajomych ma podobne problemy, a przecież dostawców jest znacznie więcej.
We wtorek rolniczka zadzwoniła do Bolesława W., właściciela zakładu. - Po kilku minutach od zakończenia rozmowy pobiegłam do firmy po pieniądze - opowiada kobieta.
- Na mój widok jedna z jego pracownic szybko zamknęła biuro szefa na klucz twierdząc, że go nie ma. Nie wierzę w to. Dyrektor chowa się przed wierzycielami. Ma dom obok zakładów i nawet domofon zdemontował. We wtorek usłyszałam też, że pieniądze zostaną następnego dnia przelane na konto, ale nie zapytali nawet o numer?
Pani Aleksandra twierdzi też, że wielu pracowników zakładu od ubiegłego roku nie otrzymuje pensji i każdy z nich czeka na wypłatę 5-7 tys. zł.
- Od kwietnia ubiegłego roku przeprowadzamy kontrole w tych zakładach i wydajemy nakazy płatnicze - mówi Beata Gołębiewska, z Okręgowej Inspekcji Pracy w Bydgoszczy. - Właściciel ich nie wykonuje, ani nie ogłasza upadłości, więc pracownicy nie mogą otrzymać pieniędzy z funduszu świadczeń gwarantowanych.
Ostatnią kontrolę inspektorzy pracy przeprowadzili w styczniu. Okazało się wtedy, że na pensje czeka 66 obecnych i 77 byłych pracowników. Ilu ich jest teraz, może się okazać niebawem, ponieważ mogileńska prokuratura przesłała do inspekcji prośbę o przeprowadzenie kolejnej kontroli. Prokuratura postępowanie w sprawie zaległych wypłat umorzyła 20 maja twierdząc, że nie doszło w tym przypadku do przestępstwa, tylko do wykroczenia.
Barbara Witkowska, główna księgowa "Bolanu" powiedziała "Pomorskiej", że problemy finansowe firmy wiążą się z wydatkami na inwestycje i długim oczekiwaniem na kredyt. Zakłady muszą dostosować się do wymogów unijnych przed 1 maja 2005 r. Zdaniem księgowej, lada moment będzie lepiej. Twierdzi, że dostawcom żywca firma winna jest 80 tys. zł, szef przed nikim nie ucieka, a dług spłacany jest sukcesywnie.
W zakładach pracuje jeszcze 100 osób. Zwolnień nie planują, choćby dlatego, że część pracowników sama podziękowała za pracę bez zapłaty.
Bolesław W. jest związany z bydgoską ATR. - Nie jest to nasz pracownik etatowy - zastrzega Franciszek Bromberek, rzecznik uczelni. - To doktor nauk ekonomicznych, który w semestrze ma 40 godzin na umowę-zlecenia. Prowadzi doradztwo w agrobiznesie.