Albo wstrzymana produkcja, albo tylko niewielka rozbiórka mięsa pod śladowe zamówienia handlu detalicznego.
Tak wyglądają ostatnie dni roku w wielu zakładach mięsnych. Część firm wykorzystuje ten czas na modernizację czy dezynfekcję, bo o sprzedaży nie ma mowy. W magazynach towaru pod dostatkiem, ale gorzej z klientami.
Rosną góry mięs drobnych, a o cenach trudno nawet mówić.
Kto liczył na dobry handel z Ukrainą, przeliczył się. Za wschodnią granicą święta już za tydzień, tymczasem zamówień na polskie towary nie ma żadnych.
Na polski rynek nie dociera też mięso z importu. U nas i na zachodzie Europy trwają teraz precyzyjne podsumowania, aby w 2006 rok wejść z nowymi cenami. A na razie bez widocznych zmian.