Wejście Polski do Unii Europejskiej stało się pretekstem do windowania cen. Mimo zapowiedzi, żaden artykuł spożywczy nie staniał.
Handlowcy wykorzystali akcesję Polski do Unii - ceny artykułów spożywczych (z
wyjątkiem alkoholi) poszybowały w górę. Właściciele sklepów tłumaczą, że muszą
podnieść ceny, żeby przeżyć. Przecież podrożała benzyna, opakowania, czasem
wzrosły ceny producenta.
Od dwóch, trzech tygodni drożeje mięso i
wędliny, choć ceny tuczników zatrzymały się na poziomie około 4 zł za kilogram.
Tymczasem na przykład szynka Gerwazego, którą jeszcze niedawno można było kupić
w bydgoskich sklepach po 9,5-10 zł za kilogram, podrożała nawet o 4 zł. Cena
grubej mielonki w folii wzrosła z 5,50 zł do 8 zł za kilogram. Podrożały też
schab i karkówka (nawet o 25-30 proc.).
Podwyżki
nieuzasadnione
Zdaniem Henryka Cieślińskiego, prezesa Zakładów
Mięsnych "Polmeat" w Brodnicy takie podwyżki są nieuzasadnione: - Od
stycznia surowiec podrożał średnio o trzydzieści procent, ale nasze wyroby tylko
o pięć - tłumaczy. - Niektórzy handlowcy próbują wykorzystać sytuację
po wejściu do Unii Europejskiej, jednak stosowanie zbyt wysokiej marży
doprowadzi do tego, że ludzie przestaną kupować drogie towary. Przecież nikt nie
jest uzależniony od szynki Gerwazego.
W dodatku z Zachodu napływa do
Polski dużo tanich tzw. przodków wieprzowych, co powinno wpływać na stabilizację
(a niewykluczone, że i obniżkę) cen karkówki, łopatki, baleronów i tanich
wędlin. W odwrotną stronę z Polski wyjeżdżają: schab bez kości, polędwiczki
wieprzowe, duże szynki i wołowina. Na razie jednak nie są to duże partie, więc
eksport nie powinien mieć większego wpływu na cenę.
Lżej w
portfelu i żołądku
W sklepach firmowych "Polmeatu" obowiązuje
5-15-procentowa marża. - Osiągamy w nich niewielki zysk - twierdzi
Cieśliński. - Gdyby handlowcy dodali sobie do tego ze dwa, trzy punkty,
mieliby dobry wynik, a obroty większe. Staramy się im to tłumaczyć. Niestety,
niektórzy właściciele sklepów mięsnych doliczają sobie nawet 40-procentową
marżę.
W przypadku drobiu sytuacja jest raczej stabilna. Podwyżki
były niewielkie (w granicach 10 proc.), za kilogram kurczaka trzeba zapłacić w
bydgoskim sklepie od 5,10 do 5,80 zł.
Zachłanni handlowcy
O zachłanności części handlowców może świadczyć fakt
niewytłumaczalnego wzrostu cen nabiału. Choć na razie w mleczarniach podrożało
tylko masło, w sklepach drożeją także jogurty, mleko i żółte sery. - Cenę
masła podnieśliśmy o około 50 groszy na kilogramie - twierdzi Ryszard
Maciejewski, prezes spółdzielni "Osowa". W innych zakładach mleczarskich naszego
regionu masło podrożało najwyżej o złotówkę, co oznacza, że kostka powinna
podrożeć średnio o 20 gr. Tymczasem w niektórych sklepach spożywczych przy ul.
Gdańskiej w Bydgoszczy masło od polskich producentów podrożało nawet o 3 zł na
kilogramie! Kierownika jednego z nich poprosiliśmy o krótkie uzasadnienie tego
faktu. Nie chciał rozmawiać. - Każdemu jest ciężko - powiedział tylko i
postraszył sądem za opublikowanie jego danych.
Natomiast w mleczarniach
dopiero przygotowują się do podwyżek. Ich szefowie twierdzą, że nie da się ich
uniknąć w związku z wysokimi cenami benzyny, cukru, wsadu owocowego i opakowań.
Chleb coraz droższy
Pszenica na giełdach
rolnych osiągnęła już cenę wywoławczą 750 zł za tonę, a żyto - 540 zł za tonę.
Na Warszawskiej Giełdzie Towarowej od 4 maja nikt się jednak na pszenicę nie
skusił, natomiast za żyto płacono 560 zł za tonę. Młynarze kupują resztki ziarna
z lokalnych elewatorów i czekają na Agencję Rynku Rolnego, która zapowiadała
wystawienie na przetargi pszenicy z rezerw państwowych. - Nie w ramach
interwencji, tylko rotacji rezerw, które trzeba wymieniać, ponieważ kończą się
okresy przydatności do spożycia - zastrzega Radosław Iwański, rzecznik
prasowy ARR.
Przetargi zostały już nawet ogłoszone, ale zaprotestowała
przeciwko nim Komisja Europejska, której ARR podlega od 1 maja. Komisja nie
zgodziła się na to, żeby w przetargach mogły uczestniczyć wyłącznie młyny i chce
złagodzić warunki przetargów. Strona polska prowadzi w Brukseli rozmowy w tej
sprawie.
- Nie destabilizujemy cen - uważa Radosław Iwański.
- Ceny pszenicy od wielu miesięcy oscylują wokół 700 złotych za tonę.
Ostatni niewielki wzrost cen pszenicy i koniec zapasów (ARR ma
jeszcze nie więcej niż 300 tys. ton ziarna) wpływa jednak na wzrost cen mąki i
wyrobów piekarniczych. W bydgoskich sklepach za chleb trzeba ostatnio zapłacić
od 1,49 do 1,80 (600-gramowy bochenek). Jeśli chleb kosztuje 1,20 zł oznacza to,
że piekarz zmniejszył wagę chleba do 0,5 kg.