Rosja wprowadziła w życie groźby i od dzisiaj zamknęła swoje granice dla ukraińskiego mięsa. Jako przyczynę podano wielokrotne naruszanie przepisów weterynaryjnych. Nieoficjalnie wiadomo, że do embarga przyczyniła się działalność polskich firm.
Polak potrafi - mówi znane powiedzenie. Tak było i w tym przypadku. Polskie firmy, które od 10 listopada nie mogą sprzedawać trzody chlewnej i mięsa do Rosji znalazły łatwy sposób na ominięcie tego zakazu. Towar był tam eksportowany poprzez Ukrainę.
Zwykle wysyłamy na Ukrainę około 20 tysięcy sztuk trzody chlewnej miesięcznie. Ale w ostatnich miesiącach granicę przekraczało nawet dwukrotnie więcej świń. Część z nich jechała potem do Rosji. Siergiej Dankwert szef rosyjskich służb weterynaryjnych już dwa dni temu groził Ukrainie, że zamknie granicę, jeżeli taki proceder będzie trwał dalej. Wczoraj groźba została spełniona.
Nie wiadomo jak cała sytuacja wpłynie na polskie starania odblokowania zakazu eksportu artykułów mięsnych i roślinnych do Rosji. Na razie Rosjanie milczą, firmy liczą straty, a rząd wysyła kolejne listy do Moskwy i żyje nadzieją.
Wartość eksportu artykułów mięsnych do Rosji od początku roku do momentu wprowadzenia embarga wyniosła prawie 25 milionów euro.