W tej sprawie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Komisja Europejska chce ukarać Polskę i 9 nowych krajów członkowskich 400 milionami euro kary za tzw. nadmierne zapasy żywności. Problem w tym, że nikt nie wie jak Bruksela znalazła nadmierne zapasy i jak obliczyła wysokość kar.
Pomysł karania za nadmierne zapasy artykułów rolnych powstał jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Bruksela nie chciała dopuścić do spekulacyjnego handlu poprzez wykorzystanie różnic w cenach. Na podstawie wytycznych Unii Sejm uchwalił ustawę o nadmiernych zapasach. Agencja Rynku Rolnego wykonała ją już rok temu. Wydawało się, że sprawa jest więc załatwiona. Nic bardziej mylnego. Komisja Europejska zaczęła bowiem szukać zapasów na własną rękę. I znalazła.
Zwłaszcza wysokość tych kar - przekraczająca 400 milionów euro, z czego tylko Polska ma zapłacić, aż 150 milionów - wzbudziła zdumienie i gniew w stolicach 10 państw. Ministrowie rolnictwa wysłali już w tej sprawie do Komisji Europejskiej protest. Pytają też o podstawę prawną działania Komisji oraz o sposób liczenia wysokości zapasów i kar. Na te pytania Bruksela jeszcze nie odpowiedziała. Ograniczyła się tylko do stwierdzenia, że jest gotowa do negocjacji, a wysokość kar, o której mówią ministrowie to spekulacje. Problem w tym, że jeżeli te spekulację okażą się prawdą będzie to bardzo kosztowne.
Co to oznacza dla naszych rolników? Przede wszystkim to, że jeżeli przyjdzie do płacenia kary na dopłaty bezpośrednie lub inne unijne fundusze rolne zabrakłoby, aż 150 milionów euro. Chyba, że w budżet państwa pokryłby różnice, w co raczej nikt nie wierzy.