Otwarcie ukraińskiego rynku na polskie mięso wciąż stoi pod znakiem zapytania. Kijów przyznał, że ubiegłotygodniowe porozumienie może nie zostać dotrzymane. Tym bardziej, że rozpoczęte właśnie drobiazgowe kontrole w polskich masarniach, potrwają dłużej niż planowano.
Data zakończenia sporu handlowego wciąż nie jest znana. - Jest to takie przeciąganie struny. Napinanie jej. Oby nie pękła w pewnym momencie. – tak minister rolnictwa Andrzej Lepper komentuje doniesienia o kolejnych opóźnieniach w zniesieniu embarga.
O tym, że może nie nastąpić to szybko, świadczy wydłużenie aż do 6 grudnia dopiero co rozpoczętych, kolejnych ukraińskich kontroli. W tym czasie, sprawdzonych zostanie ponad 20 zakładów mięsnych. Inspektorzy upewnią się co do pochodzenia przerabianego mięsa oraz warunków przechowywania. W efekcie, powstanie lista firm, gotowych do wznowienia eksportu.
Ewa Lech, p.o. Głównego Lekarza Weterynarii: - Te zakłady będą dopuszczane sukcesywnie – pojedynczo. I żeby była jasność, to nie będzie szerokie otwarcie granic dla naszych towarów, tylko dla poszczególnych zakładów.
Chęć wznowienia eksportu, zgłosiło ponad 200 polskich zakładów. Dlatego Kijów zapowiada kolejne inspekcje. Tym bardziej, że przeprowadzane w październiku kontrole, zostały unieważnione. Obecnie trwająca wizytacja jest bowiem jeszcze bardziej szczegółowa.
- Służby weterynaryjne Ukrainy stwierdziły, że ta kontrola będzie związana również z inspekcją, czy audytem służb weterynaryjnych polskich. – dodaje Ewa Lech.
A to oznacza, że bardziej dokładnie kontrolować chyba już nie można. Niewiadomo też, czy we wszystkich zgłoszonych zakładach, pojawią się ukraińscy inspektorzy.