Na wschodzie i w centrum kraju powoli rusza już „sezonowa wyprzedaż” bydła, w Wielkopolsce jeszcze nie, ale przetwórcy z niecierpliwością czekają na wzmożone dostawy surowca. Bo jesienią wielu hodowców redukuje stada. Zapotrzebowanie na polską wołowinę jest nadal, a przy mocniejszym kursie euro kontakty zagraniczne staja się coraz bardziej zyskowne. Dlatego mimo większej podaż firmy gotowe są podnosić nawet stawki, aby tylko zdobyć duże partie surowca.
Różnice w cennikach ogromne, ale to specyfika tego rynku. Stawki oferowane za zwierzęta zależą nie tylko od ich wagi i rasy ale także od ilości sprzedawanych sztuk. Jak mówią w zakładach za zwierzęta chowane luzem na pastwiskach warto dopłacić kilkadziesiąt groszy za kilogram, bo ich umięśnienie jest lepsze.
I tak za byki „czarno-białe” czyli mleczne rolnicy dostają około 4 i pół złotego, za mieszańce maksymalnie 5 złotych. Stawki powyżej 5 złotych zarezerwowane są dla ras typowo mięsnych, ale te oferują tylko nieliczni hodowcy.
W klasyfikacji poubojowej przeważa klas R i O. Byki w klasie „E” to prawdziwa rzadkość, za takie można dostać nawet 10 złotych za kilogram. Reszta wyceniana jest w granicach 9 złotych. Jałówki i krowy kosztują najczęściej poniżej 8.