Ceny skupu żywca falują w rytm zmian na rynku zachodnim. A tam po kilku tygodniach spadków cen teraz do głosu doszły zwyżki. I choć przy imporcie niweluje je niski kurs euro to i u nas chętnych do obniżek jest coraz mniej. Większość spokojnie obserwuje, co zrobi konkurencja.
Jeszcze w zeszłym tygodniu zakłady zgodnym chórem ogłaszały obniżki. Teraz część z nich już się wycofuje z tego pomysłu, bo żywca wciąż jest mało. Jak tłumaczą w zakładach, kto nie boi się ryzykować rozpoczyna nowy tydzień od kilku groszowych przecen. Ale trzeba liczyć się z tym, że nie uda się kupić tyle ile potrzeba. A potrzeby rosną, szczególnie w województwach wschodnich.
Eksport polskiego żywca na Ukrainę i Białoruś, nie bez problemów, ale wciąż idzie i to w sporych ilościach. I tam ceny jedne z wyższych w kraju. Około 4 złotych za kilogram żywca. Nieco taniej w centrum. W punktach skupu obowiązują ceny już od 3 złotych 65 groszy. A może być jeszcze taniej, bo przetwórniom nie zależy na premiowaniu żywca kiepskiej jakości. Tu też ryzykują, że kupią mało, ale jak zwykle we wrześniu zamówienia handlu spadły. Większy popyt może się zacząć dopiero za kilka tygodni.
Brak zdecydowanego trendu zaowocował bardzo dużymi wahaniami cen. Za tą samą klasę U zakłady płacą od 4 złotych 90 groszy do prawie 5 i pół złotego za kilogram. Najniższe stawki są dla rolników nie związanych umowami kontraktacyjnymi.
Nikt już nie sprzedaje nawet najmniejszych prosiąt poniżej 200 złotych za parę. Ceny maksymalne w całym kraju bardzo zbliżone od 320 do 340 złotych.
.png)
Zaloguj przez Facebook
