Kryzys finansowy kąsa coraz bardziej. Rynek mięsa dotkliwie odczuwa jego konsekwencje. Na giełdach towarowych nie dzieje się absolutnie nic. I nie ma wyjątku ani dla wieprzowiny, ani dla drobiu, ani nawet dla wołowiny. Nikt nawet nie próbuje opuszczać cenników, bo to i tak nie przyciągnie klientów. W firmach pojawiają się już zwolnienia, przestoje w produkcji czy skrócony czas pracy - komentuje Jarosław Ogorzewski z giełdy Agrohandel w Łodzi.
Przedsiębiorcy ograniczają koszty, jak tylko się da. Nie kupują więc nic, posiłkują się tylko zapasami. A te, mają to do siebie, że lubią się kurczyć… Z kolei firmy wyspecjalizowane w imporcie też zmieniły strategię.
Za granicą nie kupują nawet kilograma mięsa. Przyjmują pozycje wyczekujące. Popyt pojawić się przecież kiedyś w końcu musi. Jeśli trafi się klient, będzie mógł od takiego pośrednika kupić towar, ale tylko, płacąc w euro. W ten sposób firmy chcą ustrzec się przed ryzykiem kursowym.
Odwrotnie ma się sytuacja z eksportem. Przedsiębiorcy poszukują towaru, ale tylko wyjątkowych okazji.
Takich jak tłuszcze twarde poniżej 2 złotych za kilogram, czy skórek w granicach półtora złotego. Ale trudno o takie cenniki w hurcie. Trzeba więc zbierać towar niemalże kilogram po kilogramie. W dużych firmach nie zrobi się takich zakupów. Wyjściem są tylko drobni producenci.