Przedstawiciele branży mięsnej zgłaszają chęć szybkiego przystąpienia do Unii Europejskiej.
Branża mięsna szczególnie liczy na korzyści płynące z przy stąpienia do
unijnych struktur. Nie ma limitów produkcji wieprzowiny, co w połączeniu z
szerszym dostępem do zachodnich rynków zbytu daje duże możliwości. Dzięki
wejściu do UE i respektowaniu tamtejszych przepisów bardzo prawdopodobne jest
także wyeliminowanie z rynku szarej strefy. Z ostatnich wyliczeń wynika, że 40
proc. rynku mięsa znajduje się w rękach zakładów nie przestrzegających warunków
sanitarno-weterynaryjnych i niejednokrotnie uchylających się od płacenia
podatków. Kres temu powinno położyć wejście w życie unijnych
przepisów.
Równie istotne może okazać się zweryfikowanie sposobu
interwencji na rynku rolnym. Do tej pory za pośrednictwem Agencji Rynku Rolnego
preferowano magazynowanie ogromnych partii mięsa. Będąc w Unii producenci trzody
oraz bydła mogą liczyć na dopłaty do eksportu. To znacznie powinno zwiększyć
atrakcyjność naszych towarów na wschodnich rynkach, gdzie na razie przegrywamy
konkurencję z tanim mięsem z Unii oraz USA. Specjaliści z branży zwracają uwagę,
że w najbliższych latach niepowtarzalną szansę będą mieli polscy producenci
mięsa wołowego. Dysponujemy tanią wołowiną, a po mleku będzie to najwyżej
dotowany produkt.
W najbliższym czasie sektor mięsny czeka dalsza
konsolidacja. Po wejściu do Unii przetrwają tylko te zakłady, które dostosują
się do wymogów UE i sprostają konkurencji. Obecnie na kilka tysięcy firm tylko
nieco ponad dwadzieścia gwarantuje wysoki standard potwierdzony uprawnieniami
eksportowymi. Fachowcy podkreślają, że jeśli z 3,8 tys. zakładów mięsnych po
wejściu do UE pozostanie 45 proc., to będzie dobrze. Już teraz około 1,5 tys.
uznało, że nie sprosta unijnym wymogom, ale postanowiło działać tak długo, jak
tylko się da.
Jednak branżę mięsną czekają także inne cięcia. Z wyliczeń
ekspertów wynika, że w okresie restrukturyzacji sektora i dostosowania do
standardów UE może nastąpić wyraźna redukcja zdolności produkcyjnych. Ubój
trzody chlewnej może spaść nawet o 30 proc., bydła – 45 proc., produkcja wędlin
– 0 25 proc., a konserw – 0 55 proc.