Wojewoda kujawsko-pomorski powinien wystąpić do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z wnioskiem o ustalenie, co jest przyczyną utrzymywania się niskich cen tuczników, mimo interwencji Agencji Rynku Rolnego.
Niskie ceny żywca wieprzowego zdominowały wczorajsze obrady zespołu doradczego ds. wsi i rolnictwa przy wojewodzie kujawsko-pomorskim. Zasadniczej części dyskusji wojewoda nie słyszał, ponieważ równocześnie brał udział w Forum Dialogu Społecznego. - Bardzo proszę, żeby pan znalazł dla nas czas, bo inaczej spotkamy się na drogach - groził Marian Zubik z Samoobrony.
- Niech mnie pan nie szantażuje - odpowiedział Romuald Kosieniak.
Po 4 godzinach obrad - na wszystkie możliwe rolnicze tematy z przewagą cen tuczników - doradcy wojewody ze związków rolniczych doszli do wniosku, że niskie ceny trzody to wina niedopilnowania przez ARR eksportu półtusz wieprzowych (prawdopodobnie półtusze przeznaczone na eksport zostają lub wracają do kraju), puszek mięsnych dla ubogich (agencja rzuciła na rynek 15 tys. ton półtusz, czyli 180 tys. tuczników) lub zmowy cenowej największych zakładów mięsnych. - Wojewoda powinien wystąpić do ABW, żeby ta ustaliła, skąd się biorą obniżki cen tuczników, mimo że sytuacja rynkowa wcale na to nie wskazuje - proponował Jan K. Ardanowski, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. Natomiast poseł Wojciech Mojzesowicz obiecał, że osobiście sprawdzi na wschodniej granicy, czy półtusze są eksportowane. - Nawet jeśli zostaną wywiezione, mogą szybko wrócić do Polski - przekonywali posła przedstawiciele związków rolniczych. - Wystarczy, że zagraniczny odbiorca zakwestionuje towar.
Niepokój doradców wojewody wzbudziły zakusy firmy Prima (spółka amerykańskiego koncernu Smithfield), która ponoć chce "miękko" wejść na Kujawy i Pomorze, podpisując z dzierżawcami mającymi duże chlewnie, umowy zobowiązujące ich do tuczu nakładczego. Prawdopodobnie jeszcze w grudniu odbędzie się spotkanie zespołu doradców wojewody z dzierżawcami kooperującymi z Primą.