Przywódcy UE i przystępujących do niej krajów uznali, że sporządzony przez Konwent Europejski projekt unijnej konstytucji jest "dobrą podstawą do rozpoczęcia konferencji międzyrządowej", mającej przyjąć jego ostateczną wersję.
Słowa te powtarzano we wszystkich językach rozszerzonej Unii na szczycie w greckim kurorcie Porto Carras koło Salonik, gdzie przewodniczący konwentu Valery Giscard d'Estaing wręczył projekt przywódcom 25 obecnych i przyszłych państw Unii.
Na tym polegał chwilowy kompromis między takimi krajami jak Niemcy czy Francja, które nie mają większych zastrzeżeń do propozycji konwentu, a takimi jak Hiszpania czy Polska, które widzą w nich próbę zmiany układu sił w Unii na swoją niekorzyść.
Leszek Miller zapowiedział natychmiast "twarde negocjacje" w obronie systemu decyzyjnego uzgodnionego w 2000 roku w Nicei. Konwent zaproponował, żeby zastąpić go w 2009 roku systemem mniej korzystnym dla takich krajów jak Polska.
W Nicei przyznano Polsce prawie taką samą liczbę głosów w Radzie UE jak Niemcom, Francji, Wielkiej Brytanii i Włochom i niemal identyczne możliwości blokowania decyzji. Konwent zaproponował, żeby wprowadzić "demokratyczny" system, uzależniający siłę głosu każdego państwa od liczby ludności. Polska miałaby w nim dwa razy mniej głosów niż Niemcy.
Miller zgłosił też zastrzeżenia do pomysłu, aby mniejsze grupy państw członkowskich mogły tworzyć struktury obronne, które w ocenie rządu stanowiłyby konkurencję dla NATO. Rząd zamierza również obstawać przy nawiązaniu w preambule konstytucji do tradycji chrześcijańskich Europy. Ma też ma wątpliwości do trybu wyłaniania szefa Komisji Europejskiej.
W podobnej sytuacji jak Polska jest Hiszpania, ale premier Jose Maria Aznar w ogóle nie wspomniał w piątek -20 czerwca br. na szczycie o swoich zastrzeżeniach do propozycji odejścia od systemu z Nicei.
To nie jest odpowiednie miejsca i moment. Będziemy o to walczyć w czasie konferencji międzyrządowej - tłumaczył hiszpański polityk.
Aznar podkreślił natomiast w imieniu przywódców chadeckich, że trzeba nawiązać do tradycji chrześcijańskich. Poparli go premierzy Portugalii i Holandii.
Kilku przywódców małych państw, między innymi Austrii, Cypru, Finlandii, Litwy, Luksemburga i Portugalii, zgłosiło także zastrzeżenia wobec zmian w systemie z Nicei; chodziło im raczej o skład Komisji Europejskiej i o system przewodnictwa w Radzie UE niż o podział głosów.
Przywódcy wielkich krajów Unii, z Niemcami i Francją na czele, nie zgłaszali zastrzeżeń. Według unijnych dyplomatów, zastrzeżenia Wielkiej Brytanii do zmian systemu nicejskiego mają charakter taktyczny.
Ci sami dyplomaci uważają, że piątkowe deklaracje przywódców nie związują rąk przywódcom, jeśli zechcą odejść od zapisów zaproponowanych przez konwent. Ale zawężają ich pole manewru. Odejść od propozycji konwentu będzie też trudno ze względu na ich jednolity charakter. Giscard przedstawił tekst bez wariantów.
Przywódcy wyszli naprzeciw życzeniu Polski, potwierdzając, że państwa przystępujące będą w pełni uczestniczyć w konferencji międzyrządowej na równych zasadach z obecnymi państwami członkowskimi. Traktat konstytucyjny zostanie podpisany przez państwa członkowskie rozszerzonej Unii możliwie jak najszybciej po 1 maja 2004 roku - postanowili.
Szczyt potwierdził też, że konferencja międzyrządowa rozpocznie się w październiku, a powinna zakończyć prace i uzgodnić traktat konstytucyjny możliwie jak najszybciej, tak żeby europejscy obywatele mogli się z nim zapoznać przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2004.
To pierwszy szczyt Piętnastki z pełnym udziałem przywódców 10 państw przystępujących, którym przysługuje status "aktywnych obserwatorów" od czasu podpisania Traktatu Akcesyjnego 16 kwietnia w Atenach.
.png)
Zaloguj przez Facebook
