Za dwa tygodnie Agencja Restrukturyzacji zacznie sprawdzać zgodność tego, co jest w dokumentach z tym, co rośnie na polach. W tym roku kontroli na miejscu może się spodziewać co piętnaste gospodarstwo.
1/5 gospodarstw do skontrolowania zostanie wytypowana losowo. Pozostałe będą wybrane na podstawie tak zwanych czynników analizy ryzyka. "Wiemy już w jakich gospodarstwach występowały błędy, które skutkowały dla producentów rolnych sankcjami. I ta grupa gospodarstw jest obarczona w tym roku większym ryzykiem skontrolowania" - powiedział Mariusz Lęgowski z ARiMR.
Najwięcej błędów wykryto na terenach byłych państwowych gospodarstw rolnych, których Obecni właściciele wypełniali wnioski na podstawie ewidencji nie mierząc działek. Dlatego więcej gospodarstw zostanie sprawdzonych na Pomorzu oraz w województwach opolskim i świętokrzyskim. W przypadku kontrolowania samych dopłat bezpośrednich inspektorzy nie mają obowiązku informowania rolników o planowanej wizycie. "Inspektor może rolnika poinformować o kontroli, ale nie wcześniej jak czterdzieści osiem godzin przed kontrolą. Natomiast w przypadku obszarów o niekorzystnych warunkach gospodarowania rolnik musi być poinformowany o kontroli i musi w trakcie tej kontroli uczestniczyć" - dodał Lęgowski.
Jeżeli rolnik nie zgodzi się na kontrole, nie otrzyma dopłat. Inspektorzy będą sprawdzać powierzchnię oraz dobrą kulturę rolną poszczególnych działek. A w programie ONW stosowanie się do zasad zwykłej dobrej praktyki rolniczej.
Większość rolników nie obawia się kontroli. Narzekają tylko na zbędną biurokrację. Pan Grzegorz z Borowic zamiast dotacji wolałby dobre ceny na swoje produkty. Jego zdaniem dopłaty nawet w połowie nie pokrywają podwyżek cen maszyn, paliwa, nawozów i oprysków. "Za świniaka kupowało się kiedyś przykładowo 1,5 beczki paliwa to już była tragedia a teraz się kupuje pół beczki" - powiedział Grzegorz Zych sołtys wsi Borowice
Ale bez dopłat byłoby jeszcze gorzej. Kontrole złożonych wniosków potrwają do końca września.