Dwa tysiące lat temu w Kanie Galilejskiej zdarzył się cud zamiany wody w wino. Wydawało się, że czas cudów przeminął, a tymczasem Unia Europejska wprowadza przepisy, które pozwolą na zamianę wina w wódkę.
Wódka to może nie jest wzniosła sprawa, ale jeśli się zważy, że Polska jest wódczaną potęgą i produkuje ponad połowę wódki w całej Unii Europejskiej - to spór
o wódkę nabiera powagi i jest o co walczyć. Walczyliśmy długo, żeby wódka była wódką. Żeby nazwą "wódka" można było określać produkty alkoholowe ze zboża, ziemniaków
i melasy buraczanej i z niczego więcej.
Niestety, nie ma w tej walce zwycięstwa. Najpierw Rada Europejska, a następnie Parlament Europejski wyraziły zgodę na produkcję wódki ze wszelkich produktów rolniczych. Polscy posłowie, sprzeciwiający się temu pomysłowi, znaleźli się niestety
w mniejszości. Nie jestem zdziwiony, bo to jest Unia właśnie. Z jednej strony gęby pełne frazesów o potrzebie solidarności europejskiej, a jak w grę wchodzi własny, wąsko pojęty interes, to się go przegłosowuje i robi swoje, choćby i po trupach. Tłumaczyli nam,
że nie ważne, z czego się robi wódkę, ważne żeby smakowała. - I jeszcze żeby sponiewierała - dałby zapewne niejeden bywalec gospody.
W sprawie wódki Unia podzieliła się na Północ i Południe. Północ oczywiście była
z nami, czyli za wódką ze zboża i ziemniaków. Południe chciało wódki ze wszystkiego
i wygrało, bo po prostu miało więcej szabel w Parlamencie i więcej głosów w Radzie Unii Europejskiej. Niemcy też byli po stronie Południa.
Można by powiedzieć - nic się nie stało. Jakoś sobie poradzimy, choć konkurencja będzie teraz trudniejsza. Nasze polskie wódki będą musiały konkurować na rynkach światowych z "podróbkami" z winogron czy bananów. Poradzimy sobie. Polska wódka, zwłaszcza "Wyborowa" przebojem ostatnio zdobywa rynek chiński. Chodzi jednak o coś więcej, niż tylko o wódkę. W Unii liczy się siła, nie militarna na razie, ale siła głosu.
W sprawie wódki tej siły zabrakło, ale na przykład w sprawie owoców miękkich udało się skupić większość i coś dla polskich rolników osiągnąć, najpierw ceny minimalne na import truskawek z Chin, a ostatnio dopłaty obszarowe do plantacji truskawek i malin na przetwórstwo. Mimo wszystko Polska ma jeszcze sporą siłę głosu. Jeśli w debacie nad Konstytucją europejską poddamy się i ustąpimy Niemcom, to siła polskiego głosu znacznie się zmniejszy i obawiam się, że wtedy będziemy przegrywali prawie wszystko.
Dlatego w sporze konstytucyjnym bronić musimy siły naszego głosu jak niepodległości.
Wracając zaś do wódki - trudno, wygrała większość. Niech nam tylko ta większość nie mówi teraz o solidarności europejskiej i innych wzniosłych ideałach. Niech nam tego nie mówi, bo koń się uśmieje.
6961787
1