Moje odczucie jest takie, że Unia okazała się słaba w kryzysie irackim, i obawiam się, że straciła nieco szacunku wśród swoich obywateli – powiedziała w piątek minister ds. europejskich Danuta Hübner.
Pani minister uczestniczyła w konferencji zorganizowanej przez brukselskie Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS).
Nawiązując zapewne do pretensji prezydenta Francji Jacquesa Chiraca do krajów kandydujących za ich poparcie dla USA w sprawie Iraku, Danuta Hübner zapewniła, że szanuje poglądy innych i byłaby ostatnią osobą, która powiedziałaby sąsiadom, żeby szli na wojnę.
Problemy z różnorodnością poglądów w Europie, które wystąpiły w ostatnich tygodniach na tle Iraku to lekcja, z której powinniśmy wyciągnąć wnioski – uważa Hübner. Według niej, kiedy nie możemy się zgodzić, a są sprawy, które wyglądają na bardzo trudne i co do których możemy się w końcu nie zgodzić, nie powinniśmy się wstydzić do tego przyznać. Nie ma nic złego w tym, że jesteśmy różni w Europie.
Odnosząc się także do debaty w Konwencie Europejskim, polska minister podkreśliła, że są dziedziny w życiu Europy, w których warunki, historia i doświadczenie nowych i starych członków są zróżnicowane i w których postęp (w dochodzeniu do jednolitego stanowiska) może zabrać więcej czasu. Trwająca w konwencie debata o przyszłości Unii wykazała, zdaniem Hübner, że wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa to trudny temat. W tej dziedzinie zbyt mocne popychanie niechętnych państw członkowskich może mieć skutek przeciwny do zamierzonego i postęp może być ograniczony.
Hübner podkreśliła, że w pewnych sprawach rysuje się porozumienie, na przykład co do pomysłu połączenia funkcji wysokiego przedstawiciela UE ds. wspólnej polityki zagranicznej i komisarza ds. stosunków zewnętrznych.
Ale uczestniczący również w konferencji wiceprzewodniczący konwentu i były premier Belgii Jean-Luc Dehaene wyraził opinię, że nie wystarczy mieć jednego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej.
Inna uczestniczka piątkowej konferencji, niemiecka ekspert Ulrike Guerot, powiedziała, że w poszerzonej Unii Francja i Niemcy nie będą już w stanie samodzielnie nadawać tonu i będą musiały dokooptować do swojego tandemu innych partnerów, na przykład Wielką Brytanię czy Polskę w ramach Trójkąta Weimarskiego.