Coraz większe obawy wywołuje wśród firm z branży spożywczej pomysł Komisji Europejskiej. Chodzi o listę produktów, których tzw. nadmierne zapasy będą opodatkowane. Zdaniem Brukseli to najlepsza metoda walki ze spekulacyjnym handlem żywnością. Polski rząd zgadza się, że ze spekulantami trzeba walczyć, ale nie podobają mu się metody zaproponowane przez Komisję Europejską.
Bruksela chce się bronić przed firmami, które mogą gromadzić zapasy tanich polskich towarów, aby po wejściu do Unii sprzedać je dużo drożej na Wspólnym Rynku. Na takie postawienie sprawy zgadza się nasz rząd.
Ale nie podoba nam się sposób, w jaki Unia chce się bronić przed spekulantami. Każdy z krajów kandydujących będzie musiał sprawdzić ile produktów żywnościowych znajduje się w magazynach, a następnie porównać to ze średnią z trzech ostatnich lat. Jeżeli średnia zostanie przekroczona Komisja Europejska może nakazać pozbycie się nadwyżki. Kto tego nie zrobi zapłaci wysoki podatek.
Tak optymistycznie do sprawy nie jest nastawiona branża spożywcza. Lista produktów, których nadmierne zapasy będą opodatkowane wciąż rośnie. Największy w Polsce producent cukru jest już pewny, że cukru z listy usunąć się nie da. Ale co to oznacza dla firmy jest wielką niewiadomą.
I właśnie niepewność jest tym, co nasze firmy najbardziej martwi. Unijne rozporządzenia w sprawie nadmiernych zapasów są tak skonstruowane, że dopiero w kilka miesięcy po naszym wejściu do Unii Bruksela wyda decyzje, które zapasy są nadmierne, a które nie. - Sami nie wiemy jaka jest sytuacja, dopiero Unia nas o tym poinformuje, natomiast w momencie kiedy zostanie określona nadwyżka tego cukru w Polsce, Unia nakłada na nas obowiązek, co się z ta nadwyżką musi stać. - mówi Marek Przeździak ze Stowarzyszenia Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych.
A nadwyżkę - na koszt właściciela - trzeba będzie usunąć z rynku. Towar musi zostać wyeksportowany poza granice Unii, albo po prostu zniszczony.