Przywódcy Unii Europejskiej zachęcili kraje przystępujące do Unii w przyszłym roku, w tym Polskę, do wysiłków w przygotowaniach do członkostwa, w tym w tłumaczeniu prawa unijnego.
Według unijnych dyplomatów, wzmianka o tak, wydawałoby się, szczegółowej sprawie jak tłumaczenia w oficjalnym dokumencie szczytu UE świadczy, że Piętnastka nie na żarty niepokoi się żółwim tempem przekładu. Może to bowiem skutkować opóźnieniem wejścia w życie ważnych unijnych rozporządzeń w nowych państwach członkowskich.
"Zachęcamy 10 krajów przystępujących, żeby w nadchodzących miesiącach utrzymały wysiłki w celu pełnego przygotowania się do wzięcia na siebie obowiązków związanych z członkostwem, i to do czasu przystąpienia. Obejmuje to również niezbędne tłumaczenie dorobku prawnego Unii" - czytamy w końcowym oświadczeniu przywódców zebranych na szczycie w greckim kurorcie Porto Carras pod Salonikami.
W szczycie po raz pierwszy w pełni uczestniczyli przywódcy 10 przystępujących krajów, w tym premier Leszek Miller. Towarzysząca mu minister ds. europejskich Danuta Hübner zapewniła dziennikarzy, że nie widzi "żadnych zagrożeń" związanych z tempem tłumaczeń.
Tłumaczenie i weryfikacja prawa podstawowego, w tym traktatu akcesyjnego, zostaną zakończone -do początku przyszłego roku – powiedziała. Natomiast pracujemy w tej chwili nad weryfikacją prawa wtórnego, które jest całe przetłumaczone, tylko nie jest jeszcze do końca zweryfikowane - dodała.
Poinformowała, że rząd przekazuje do Komisji Europejskiej, która kieruje tłumaczenia do publikacji w "Dzienniku Oficjalnym" UE, około dwóch tysięcy przetłumaczonych stron tygodniowo. Jeżeli uda się utrzymać te weryfikacje w tym rytmie, to nie powinno być żadnych zagrożeń – powiedziała Hübner.
Na początku maja urzędnicy Komisji Europejskiej ujawnili, że tempem tłumaczeń nie tylko na język polski zaniepokoił się przewodniczący Komisji Romano Prodi i miał w tej sprawie wysłać listy do premierów państw przystępujących do Unii, w tym do Millera.
Chodzi o to, że unijne prawo wtórne, którego nie trzeba wprowadzać do polskiego za pomocą ustaw, wejdzie w Polsce w życie dopiero z chwilą publikacji po polsku w "Dzienniku Oficjalnym" UE.
Urzędnicy Komisji podkreślają, że Polska przyspieszyła dostarczanie przetłumaczonych tekstów, ale wiele z nich trzeba odsyłać do Warszawy do poprawki, gdyż są "zbyt dowolnie" przetłumaczone. Zdecydowanie lepszą jakość tłumaczeń mają podobno Czechy i Węgry.
Rzecznik Komisji Jean-Christophe Filori powiedział w maju, że Polska powinna "nacisnąć na pedał gazu" w tłumaczeniu m.in. rozporządzeń rolnych i finansowych. Bez tego nie może należycie funkcjonować w Polsce ani wspólna polityka rolna, ani unijne fundusze strukturalne - ostrzegł.