Dopiero w połowie marca dowiemy się, jakie inwestycje i projekty będą finansowane z pieniędzy Unii Europejskiej w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego w Małopolsce. Liczbę wniosków, które nadal mogą jeszcze liczyć na te pieniądze ograniczono już z ponad 2 tysięcy do 271, ale i tak dotacje otrzymają tylko niektóre z nich.
Gdy pół roku temu marszałek małopolski namawiał samorządy i instytucje do składania wniosków o unijne dotacje, deklarował, że do końca roku będzie wiadomo, które inwestycje i projekty mogą liczyć na wsparcie finansowe UE. Dziś wiadomo, że termin ten nie zostanie dotrzymany, a następny został wyznaczony na połowę marca.
- To nie nasza wina - zapewniał wczoraj marszałek Janusz Sepioł podczas konferencji "Przygotowania Małopolski do wykorzystania funduszy strukturalnych", która odbyła się w Krakowie. - Nadal nie wiadomo, jak ostatecznie będzie wyglądał Narodowy Program Rozwoju, bo nadal nie został on uchwalony przez Sejm. Ciągle trwają negocjacje z Unią Europejską i efektem tego są np. ostatnie zmiany wprowadzające finansowanie remontów i modernizacji obiektów służby zdrowia w ramach unijnych dotacji, czego do tej pory nie przewidywano. Musi się zmienić także Ustawa o zamówieniach publicznych (chodzi o wykreślenie z niej preferencji dla podmiotów krajowych), by możliwe było ogłaszanie przetargów na projekty unijne.
Obecny harmonogram dzielenia unijnych dotacji przewiduje, że pierwsza lista projektów dotowanych z funduszy UE będzie gotowa w połowie marca. Później będzie ona jeszcze oceniana przez ekspertów, a zatwierdzenie ostatecznej listy możliwe będzie po 1 maja, czyli po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
Wczoraj przedstawiono efekty wstępnej selekcji projektów. Do Urzędu Marszałkowskiego wpłynęło blisko 2,1 tys. wniosków o przyznanie unijnych dotacji. Teraz ta liczba została ograniczona do 271. Na realizację tych inwestycji i projektów potrzeba blisko 1,2 mld zł z funduszy unijnych; niestety, w pierwszym etapie Zarząd Województwa Małopolskiego podzieli tylko niewielką część z około 900 mln zł przyznanych na lata 2004 - 2006. Szczególnie trudno będzie uzyskać dotacje na budowę kanalizacji i oczyszczalni ścieków oraz na rozbudowę szkoły, bo takie inwestycje chce prowadzić wiele gmin. Znacznie łatwiej będzie o pieniądze na restrukturyzację obszarów poprzemysłowych i zdegradowanych.
Dla samorządów opóźnienie w przyznawaniu dotacji z UE to spory kłopot. Do końca stycznia muszą być uchwalone budżety gmin i powiatów i teraz nie wiadomo, czy jakaś inwestycja może liczyć na dodatkowe pieniądze z Unii, czy też zostanie wprowadzona do budżetu, a później okaże się, że pieniędzy na nie nie będzie. Pieniądze z UE będą zwracane dopiero po wykonaniu inwestycji, ale gdyby np. gmina wiedziała, że ich nie dostanie (a dziś tego nie może wiedzieć), to nie decydowałaby się na nią i nie brałaby krótkoterminowej pożyczki, licząc na jej spłatę po przelaniu pieniędzy z kont UE.