Szefowie przemysłu spirytusowego nie widzą żadnych zagrożeń dla ich branży po wejściu Polski do Unii Europejskiej – poinformowano PAP podczas konferencji "Marki alkoholowe w Unii Europejskiej".
– Zagrożeń dla przemysłu spirytusowego i dla mojej firmy nie widzę, wręcz
przeciwnie, uważam, że integracja z Unią wpłynie korzystnie. Przede wszystkim
nastąpi redukcja cen importowych, a tym samym klient otrzyma szerszą i tańsza
ofertę – powiedział dyrektor Andrzej Szumski z firmy Wyborowa
SA.
Szumski uważa, że wśród polskich firm będzie narastać konkurencja,
która wymusi obniżenie kosztów produkcji, lepszą organizację marketingu i
sprzedaży oraz poszukiwanie rynków zagranicznych dla polskich wódek.
–
Polscy producenci stoją na najwyższym poziomie pod względem jakości,
poczynając od surowców – spirytusu – do finalnego produktu – wódek, które są
uznane na wszystkich alkoholowych rynkach świata –
dodał.
Przypomniał, że to nie Unia wyznacza wysokość akcyzy, ale zależy
on od rządu danego kraju. Unia określa jedynie stawkę minimalną, która wynosi
550 euro za hektolitr. W Polsce akcyza kształtuje się na poziomie 1051 euro za
hektolitr. W cenie stanowi ona około 80 proc., pozostała część, to koszty
produkcji i zysk.
Szumski zaznaczył, że bolączką przemysłu spirytusowego
jest brak związku branżowego. Jego zdaniem, zrzeszyć się powinni wszyscy
producenci alkoholi, by móc forsować pewne rozwiązania i mówić w swoich
interesach jednym głosem.
Jest szansa na utworzenie takiej organizacji.
Odbyły się już rozmowy z niektórymi producentami i jest tylko kwestią czasu
stworzenie organizacji, która wejdzie następnie do Stowarzyszenia Europejskiego
Producentów Alkoholi (CEPS).
Europejskie Stowarzyszenie Producentów
Alkoholu (CEPS) zostało utworzone w 1993 roku jako organ reprezentujący przemysł
we wszystkich 15 krajach członkowskich oraz w Czechach, na Węgrzech, w Rosji,
Słowacji i Szwajcarii. Głównym zadaniem CEPS jest promowanie i obrona interesów
jego członków.
– Nie widzę żadnych zagrożeń dla mojego Polmosu,
jesteśmy dobrze przygotowani. Polskie normy produkcyjne są ostrzejsze niż
przepisy unijne, więc dopasowanie nie stanowi problemu. Widzę nasze członkostwo
w ten sposób, że rynki unijne staną się dla nas bliższe. Polski rynek już i tak
jest otwarty dla zagranicznych alkoholi – powiedział Henryk Wnorowski,
dyrektor handlowy Polmosu Białystok SA.
Podoba opinię wygłosił
Bolesław Wisz, główny specjalista d/s eksportu Polmosu Łańcut. Uważa on, że
większym problemem, niż wstąpienie do Unii, jest konkurencja między Polmosami i
przemyt alkoholu ze Wschodu.
Łańcucki Polmos wysyła alkohole na wszystkie
kontynenty. Fabryka od 10 lat podnosi standardy jakości, ma wdrożony system
zarządzania jakością 9001.
– Nie boje się wstąpienia do
Unii, jesteśmy przygotowani, kładziemy maksymalny nacisk na jakość. Cena jest
rzeczą wtórną. Łańcut produkuje alkohole dla bardziej wymagającego odbiorcy
– powiedział B. Wisz.