Już wkrótce z polskich towarów mogą zniknąć oznaczenia "made in Poland", a zastąpią je napisy "made in UE".
Tak twierdzi "Financial Times", donosząc, że to jeden ze scenariuszy nowego
oznakowania towarów rozważanych przez Komisję Europejską w
Brukseli.
Arancha Gonzalez, rzeczniczka unijnego komisarza ds. handlu,
potwierdza, że prace trwają i Komisja ma przedstawić swe propozycje w lutym lub
marcu. Według niej możliwe jest jednak także inne rozwiązanie: by oba oznaczenia
były na towarach jednocześnie. Nie wiadomo, czy byłoby to
obowiązkowe.
Zdaniem Brukseli nowa regulacja pomogłaby promować Unię na
świecie, ułatwiłaby walkę z podrabianiem europejskich towarów, dała lepszą
informację konsumentom. Z drugiej strony byłyby to dodatkowe koszty dla biznesu,
który obawia się nadmiaru europejskiej biurokracji (obecnie nie ma żadnych reguł
i kto chce może umieszczać napis "made in UE").
Dziennikarze podnieśli
także inne argumenty: jeśliby np. znowu doszło do epidemii szalonych krów w
jakimś kraju Unii, to ucierpiałby na tym cały europejski rynek wołowiny. Poza
tym Japończycy czy Amerykanie chcą kupować tylko francuskie perfumy, szkocką
whisky, niemieckie samochody, włoską szynkę lub parmezan, greckie oliwki czy
polską wódkę. Zmiana oznakowań byłaby więc w tym przypadku niekorzystna dla
producentów.
Inna może być jednak logika małych producentów mniej znanych
towarów w nowych krajach członkowskich. Im oznakowanie "made in UE" pomogłoby
zyskać rynki zbytu, bo trudniej przecież przebić się na szerokie wody Łotwie czy
Malcie. Za tym pomysłem są także Włochy i Grecja, które nie boją się o swoje
smakołyki, gdyż są one chronione w inny sposób - poprzez unijne oznakowanie
regionu pochodzenia, którego nowa regulacja w żadnym razie by nie zastąpiła.
Ostateczna decyzja w tej sprawie należeć będzie do rządów 25 państw
Unii.
- Dla Polski propozycja znaku "Made in Europe" lub "Made in EU"
byłaby korzystna - uważa ekspert ekonomiczny Jerzy Małkowski. - Z różnych
powodów nie wypracowaliśmy własnej marki. Ogólny znak oznaczający całą Unię
pozwoliłby się "schować" naszym produktom i być kojarzonym z cała Unią, a nie
tylko z naszym krajem. Nie bardzo jednak wierzę, że wszystkie kraje zgodzą się
na zastąpienie swoich marek, np. Niemcy są bardzo dumni ze swoich
wyrobów.